W sporcie nigdy nikt nie ma żadnego komfortu. Chcesz być z meczu na mecz lepszy, chcesz wygrać następny mecz, jest ciągła rywalizacja. (…) Bardzo doceniam wsparcie osób nad sobą. Zdecydowanie łatwiej się dzięki temu pracuje, jeśli wiesz, że Twoi przełożeni Ci ufają – mówi Rafał Górak, trener GKS-u Katowice, w wywiadzie dla Katowickiego Sportu!
Na gorąco po meczu z Ruchem mówił Pan, że najbardziej sprawiedliwym wynikiem byłby remis. Teraz na chłodno podtrzymuje Pan tę opinię?
Rafał Górak, trener GKS-u Katowice: – Raczej tak. Chociaż jestem zdania, że mogliśmy się nawet pokusić o pełną pulę. Ale tak, wydaje mi się, że remis byłby takim najbardziej sprawiedliwym wynikiem. Albo inaczej. Najbliższym tego, co się działo na boisku.
Ta porażka z Ruchem była najboleśniejsza w tym sezonie? Przypomnę, że nie dość, że było to derbowe starcie, dodatkowo przegrana przerwała serię siedmiu ligowych meczów bez porażki.
– Nie. Rozgrywki to jest kwestia całego sezonu. Fakt, że spotkanie to było prestiżowe, ale tak samo bolała mnie porażka z Podbeskidziem czy Wisłą Kraków. Dlatego skłamałbym, gdybym stwierdził, że ta ostatnia przegrana bolała mnie najbardziej. Zresztą każda porażka boli. To zawsze strata punktów, jak każda inna.
Jesteście najmocniejszą defensywą w lidze. W dotychczasowych szesnastu meczach straciliście tylko trzynaście goli. Rozumiem, że nie jest to przypadek?
– Wydaje mi się, mamy bardzo dużo rzeczy wypracowanych, jeśli chodzi o organizację gry. Zresztą bardzo często podkreślają to trenerzy drużyn przeciwnych. I faktem jest, że staramy się naszej drużynie pomagać w wielu kwestiach, aby lepiej bronić dostępu do własnego pola karnego. To jest tak naprawdę klucz do tego, aby później lepiej atakować. Choć nad tym też dużo pracujemy. Chcemy poprawić grę z przodu, bo w defensywie faktycznie wyglądamy całkiem przyzwoicie. Ale wiadomo, zostały jeszcze dwa mecze, także zobaczymy, jak to będzie.
Mnie się wydaje, że GKS Katowice jest taką dość pragmatycznie grającą ekipą. Podeprę się statystyką – w meczach z Waszym udziałem pada najmniej bramek w lidze, śr. 1,88 gola na mecz. A wiem, że preferuje Pan raczej ofensywne granie.
– W poprzednim sezonie, kiedy zaraz po awansie prezentowaliśmy ofensywną piłkę i staraliśmy się stosować te same środki, co w II lidze, to ocknęliśmy się po dziesięciu kolejkach. Mieliśmy bodaj 23 stracone bramki i 13 zdobytych, wówczas ta średnia goli na mecz wynosiła ponad trzy gole na mecz. I owszem. To było bardzo atrakcyjne z punktu widzenia postronnego widza, ale niekoniecznie dla Nas. Ugraliśmy wtedy tylko siedem punktów. Trzeba było dokonać pewnych korekt, dokonać pewnych zmian z tym materiałem, którym dysponowaliśmy.
Można powiedzieć, że wyciągnął Pan wnioski?
– W pewnym sensie tak. Uczyliśmy się wspomnianego pragmatyzmu. To nie było proste, ale wydaje mi się, że z perspektywy czasu wyciągnęliśmy wnioski. Gramy spokojniej. Te mecze nie są aż tak widowiskowe, ale nasze wyniki się poprawiły.
Zeszłoroczny mecz ligowy ze Stomilem Olsztyn był pod tym względem przełomowy? Mam na myśli to, że był to pierwszy mecz w lidze, który rozpoczęliście ustawieniem z trójką stoperów.
– Tak. Wtedy postanowiłem bardzo wiele zmienić. Między innymi przeszliśmy na granie trójką z tyłu. Wiadomo, że taka zmiana też wymaga mimo wszystko troszkę czasu. Ale rzeczywiście od tamtego momentu zaczęliśmy znacznie lepiej punktować, rzadziej traciliśmy bramki, a każdy kolejny mecz budował nas mentalnie. Co było niezwykle istotne w tamtym momencie.
Rafał Górak dla Katowickiego Sportu
Uczyliśmy się wspomnianego pragmatyzmu. To nie było proste, ale wydaje mi się, że z perspektywy czasu wyciągnęliśmy wnioski. Gramy spokojniej. Te mecze nie są aż tak widowiskowe, ale nasze wyniki się poprawiły.
A to prawda, że wcześniej to ustawienie w GKS-ie testował Pan tylko podczas meczu w Pucharze Polski z Olimpią Zambrów?
– Na pomysł ze zmianą ustawienia wpadliśmy dużo wcześniej, ale tak konkretnie postanowiliśmy go wdrożyć po porażce 2:4 z Odrą Opole. Wtedy mieliśmy trzy dni do meczu w Zambrowie. Niewiele, ale trzeba było coś zmienić. Dodam tylko, że my cały czas szlifujemy to ustawienie. Dalej uczymy się tego systemu. Pracujemy, cały czas doskonaląc go.
Pan chyba nie lubi za bardzo zmieniać systemu gry w trakcie sezonu?
– Ja zawsze pracowałem metodycznie. Nie na zasadzie takiej, że przekażę zawodnikom: hej, dzisiaj trenujemy tak i zmieniamy całe ustawienie. Zawsze wydawało mi się, że należy podchodzić do tego typu kwestii metodycznie. My mieliśmy wiele rzeczy wypracowanych, skorzystaliśmy z tego, bo faktem jest, że zmieniliśmy strukturę ustawienia na boisku, ale dzięki temu dość szybko sobie z tym poradziliśmy. Nauczyliśmy się inaczej bronić. Ja ogólnie jestem orędownikiem długofalowej pracy nad zespołem, cierpliwej. Być może dlatego dłużej muszę czekać na konkretne efekty tych działań.
W Katowicach ma Pan przestrzeń do komfortowej pracy.
– Nigdy nie ma się pełnego komfortu. Żeby nie było, ja nie mogę narzekać, ale zawsze najistotniejsze będą tutaj wyniki. W sporcie nigdy nikt nie ma żadnego komfortu. Chcesz być z meczu na mecz lepszy, chcesz wygrać następny mecz, jest ciągła rywalizacja. Ja sobie zdaję z tego sprawę. Zresztą bardzo doceniam wsparcie osób nad sobą. Zdecydowanie łatwiej się dzięki temu pracuje, jeśli wiesz, że Twoi przełożeni Ci ufają. Natomiast o pełnym komforcie nie ma mowy. Nigdy. To byłoby zgubne. Zarówno dla mnie, dla klubu, jak i samej drużyny.
Przed sezonem mówił Pan w wywiadzie dla Weszło, że najważniejsze jest utrzymanie. Dopiero jak ono będzie pewne, postaracie się o coś więcej. Rozumiem, że tutaj nic się nie zmieniło?
– Pamiętam, że wypowiedziałem się w taki sposób, że bardzo chciałem, aby to utrzymanie nadeszło szybciej, niż w poprzednim sezonie. Wtedy to się udało na cztery kolejki przed końcem. Jeśli tak się stanie, czyli zrobimy to szybciej, to droga do wszystkiego jest już otwarta. Można patrzeć na to, gdzie są baraże. A tabela jest mocno spłaszczona. Niewiele jest drużyn, które o nic nie walczą. Niemalże każda może być zaangażowana w walkę o utrzymanie lub awans. Niewiele jest drużyn niezainteresowanych czymkolwiek. Powtórzę się, ale najistotniejsze to zapewnić sobie jak najszybciej pozostanie w I lidze. A potem niech się dzieje.
Obecne miejsce w tabeli Pana satysfakcjonuje?
– A które mamy? (Śmiech) Wiem, wiem, siódme. Wydaje mi się, że jest ono poniekąd odzwierciedleniem realnej siły naszego zespołu. Choć bardzo blisko jest też inna przestrzeń. Trzeba mimo wszystko patrzeć i do góry, i na dół.
A która drużyna jest Pana faworytem do awansu?
– Sama gra niech będzie odpowiedzią. Dziś nie ma dla mnie faworyta, bo jakby ktoś przed sezonem przepowiedział mi, że to Puszcza Niepołomice wygra dziesięć z pierwszych szesnastu meczów, to też odpowiedziałbym: możliwe, bo taka jest piłka. Po prostu nieprzewidywalna.
Rozmawiał Wojciech Bąkowicz