Ruch niestety spadnie z Ekstraklasy, Piast Gliwice dołączy do czołówki i podobnie jak Górnik Zabrze będzie groźny dla każdego rywala, a Raków do samego końca rozgrywek walczyć będzie o mistrzostwo Polski – takie są moje przewidywania na rundę wiosenną Ekstraklasy. Można zachować zrzut ekranu i w maju się ze mnie pośmiać, można też kulturalnie pokłócić się na argumenty – do czego bardzo na tych łamach zachęcam.
Nie lubię typowań. Unikam, jak mogę. Ale tym razem zrobiłem wyjątek, a skoro już zgodziłem się dla redakcji Katowickiego Sportu powróżyć ze szklanej kuli, nie chcę wrzucać typów w stylu wróżki, do której przychodzi bogaty klient i pisać, że na pewno wszystko się uda. Bo obawiam się, że na przykład Ruchowi się nie uda. A i Raków już w połowie marca powinien wiedzieć, czy nadal ma duże szanse na obronę mistrzowskiego tytułu, czy też te poważnie zmalały – 9 punktów straty do lidera to sporo, ale już sześć, gdyby częstochowianie wygrali zaległy mecz, to dystans do nadrobienia. Tym bardziej, że wiosną nie trzeba już będzie martwić się o pucharowe podróże, brak czasu na przepracowanie pełnego mikrocyklu oraz liczne kontuzje. Kadra zespołu spod Jasnej Góry jest tak mocna i tak szeroka, że żadne wytłumaczenie nie przejdzie. Każdy wynik inny niż mistrzostwo Polski będzie porażką i zachwianiem na budowanej od kilku sezonów drodze, znaczonej corocznym poprawianiem wyniku z poprzednich rozgrywek. Poprzeczka zawieszana jest coraz wyżej, a na tych wysokościach o progres znacznie trudniej niż przy skokach z trzeciej ligi do drugiej a potem do pierwszej. A przecież apetyty rosną. Powiedzmy sobie szczerze – wynik inny niż mistrzostwo będzie porażką.
NIE PRZEGAP: Mecz Ruchu z Legią za darmo
Słowo „porażka” wszędzie rozumiane jest zresztą inaczej. Dla Ruchu i Piasta porażkami będą kolejne remisy – nikt nie zanotował ich przecież tyle, co dwa zespoły z Górnego Śląska. W ich sytuacji kolejne podziały punktów będą więc utratą punktów, bardzo zresztą potrzebnych. Ruch grał na Stadionie Śląskim cztery razy i jego kibice mogą tłumaczyć sobie, że zadziałała magia tego obiektu, bo ich klub ani razu nie przegrał, ale by walczyć o utrzymanie potrzebne są wygrane. I to w każdym meczu. Dlatego oczy całej piłkarskiej Polski już dziś zwrócone będą właśnie na Śląski – drugi mecz Ekstraklasy w tym roku (ale tak naprawdę pierwszy „galowy”, który elektryzuje każdego kibica, a nie tylko fanów zainteresowanych drużyn), pierwszego dnia nowej rundy, w Canalowym SuperPiątku, na oczach około 30 tysięcy kibiców, którym nie straszna ani pozycja „Niebieskich” w tabeli, ani szron na krzesełkach. Plus prawie 5 tysięcy kibiców z Warszawy – nie ma wielkiego widowiska bez fanów obu drużyn – i grubo ponad sto tysięcy przed telewizorami oraz komputerami, bo moja stacja udostępnia sygnał na YouTube, by wszyscy mogli zobaczyć ten mecz. I nawet jeśli nie będzie to wspaniałe widowisko, a twardy „typowy mecz walki”, to przecież mierzą się ze sobą legendy Ekstraklasy i posiadacze największej liczby tytułów mistrzowskich. Ligowy deser dostajemy więc na przystawkę. I niech nikt tego nie umniejsza, ironiczne zapowiadając to spotkanie jako wyjazd ligowego potentata na mecz z beniaminkiem, który jesienią wygrał tylko jeden mecz. W takich spotkaniach czysta statystyka potrafi kłamać jeszcze lepiej niż zazwyczaj.
Mamy dopiero pierwszą połowę lutego, ale mecz Ruchu z Legią niejako zdefiniuje kolejne tygodnie dla obu drużyn. W serca chorzowian wlać może optymizm i jeszcze wiekszą wiarę, że utrzymanie jest realne. Trener Janusz Niedźwiedź już kilka dni po zwolnieniu z Widzewa narzekał, że nie podoba mu się przepis zabraniający trenerowi podjęcia pracy w klubie z tej samej ligi w tej samej rundzie. Jest głodny gry, głodny buzujących w organiźmie stojącego przy ławce rezerwowych trenera emocji. Tęsknił za nimi już jak wrócił do domu, wiedząc, że stracił pracę w Łodzi – jak rodzic wyjeżdżający gdzieś bez dzieci, który tęsknić zaczyna w taksówce na lotnisko. Ma sporo do udowodnienia i ma ku temu narzędzia, bo przecież do Ruchu trafił jeden z jego najbardziej zaufanych ludzi, czyli wzór solidności, Patryk Stępiński, bo przecież szansę gry na większej i lepiej oświetlonej scenie chce wykorzystać Filip Wilak, bo przecież Adam Vlkanova ma potencjał na lidera zespołu a nikt nie ma tyle do udowodnienia co Dante Stipica (pamiętacie jeszcze, jak był czołowym bramkarzem Ekstraklasy?). Na Ruch będę więc patrzył ze sporą uwagą, ale… obawiam się, że zabraknie mu do utrzymania bramek walecznego, ale nieskutecznego przy uderzeniach z odległości innej niż 11 metrów Daniela Szczepana oraz kilku punktów straconych jesienią. Także tych, które uciekały w meczach na Stadionie Śląskim, gdzie dziś trzeba poszukać wygranej z Legią – bo remis u siebie chorzowian cieszyć nie może. A warszawianie na stratę punktów pozwolić sobie nie mogą. Przed nimi wiosna z pucharowymi wyjazdami, a w tabeli przed nimi aż czterech rywali. Z ich perspektywy trzeba wygrywać wszędzie, a zwłaszcza z beniaminkami i na historię zaciętych bojów z Ruchem nawet się nie oglądać.
CZYTAJ TEŻ: Kto poprowadzi mecz Górnika Zabrze z Piastem Gliwice?
Hasło „Cała Polska w cieniu Śląska” idealnie pasuje jednak do pierwszej w tym roku kolejki Ekstraklasy nie tylko z powodu starcia lidera z aspirującą do czołowych miejsc Pogonią i oraz opisywanego wyżej ligowego klasyka. W cieniu tamtych meczów mamy wszak derby Śląska – nie te Wielkie, w których Ruch mierzy się z Górnikiem, ale wciąż istotne. Niech nikogo nie zmyli fakt, że Piast jest dopiero 9 w tabeli – w klasyfikacji za cały 2023 rok jest w ścisłej ligowej czołówce. To zespół który niemal nie przegrywa – w tym sezonie dał się pokonać zaledwie dwa razy, a rzut oka na bilans oczekiwanych bramek straconych i zdobytych jasno wskazuje na to, że w Gliwicach po prostu musi być lepiej. Wraca Kamil Wilczek, który zyskał mocnego konkurenta do walki o miejsce w składzie w postaci Fabiana Piaseckiego, obrona jest synonimem solidności, a piłkarze tacy jak Arkadiusz Pyrka i Michael Ameyaw to najlepsze dowody na to, jak Aleksander Vuković rozwija nie tylko zespół, ale i jednostki. Taki Piast może pokonać nie tylko Górnika, ale każdy – literalnie każdy – zespół Ekstraklasy i nie będzie to żadna niespodzianka.
Mecz w Gliwicach pokaże także na co stać Górnika. Jak zmobilizuje kolegów na ten mecz Lukas Podolski, na jakie granie pozwoli mu w całej rundzie zdrowie i rywale, jak wpasuje nowego Japończyka do składu Jan Urban? Trener zabrzan to gwarancja dobrego wyniku i tego, że zespół zagra powyżej swojego potencjału, tak jak 14-krotni mistrzowie Polski prezentowali się jesienią. Ale ja nadal mam wątpliwości, jaki jest potencjał obecnej drużyny, czy sufit nie jest czasem niżej, niż wielu się wydaje, a podłoga niżej, niż wciągnął ją Jan Urban. Tego, że zawirowania poza boiskiem też nie pomogą zabrzanom tej wiosny dodawać nawet nie muszę, bo przecież każdemu pracuje się łatwiej, gdy ma przed sobą spokojną przyszłość i wypłatę na czas.
Przed nami bardzo ciekawa wiosna – dla całej Ekstraklasy i dla każdego śląskiego klubu. Pisałem już wcześniej na tych łamach, że liga potrzebuje mocnych klubów z tego regionu i jako pracownik stacji zaangażowanej od ponad dwóch dekad w jej transmisje mam nadzieję, że Ekstraklasa nadal będzie mogła się cieszyć Wielkimi Derbami Śląska oraz rywalizacjami z konkretnym kontekstem historycznym. Bardziej będę jednak zaskoczony, jeśli Ruch utrzyma się w Ekstraklasie niż tym, że Raków obroni mistrzostwo a Piast rzuci wyzwanie czołowej szóstce po rundzie wiosennej. Choć – wiadomo – liga zweryfikuje te moje opinie, tak jak weryfikuje co kolejkę każdego grającego w niej piłkarza i oczekiwania kibiców względem swoich drużyn.
Żelisław Żyżyński, Canal+Sport
Górnik ZabrzePiast GliwicePKO EkstraklasaRaków CzęstochowaRuch ChorzówŻelisław Żyżyński