Raków Częstochowa pokonał na własnym terenie Aris Limassol 2:1 w pierwszym meczu III rundy eliminacji Ligi Mistrzów.
Częstochowianie przystąpili do starcia z Arisem podbudowani wyeliminowaniem Karabachu Agdam. Mistrz Azerbejdżanu to uznany rywal, który w przeszłości dawał się we znaki innym polskim klubom. W starciu z ekipą z Limassolu, Raków kontrolował przebieg gry niemal od samego początku. Wynik już w 7. minucie otworzył Władysław Koczerhin, który wykorzystał podanie Frana Tudora. Cypryjczycy nie mieli możliwości się rozpędzić. Każda próba rozegrania bardziej żywiołowej akcji kończyła się szybką interwencją „Medalików”.
Po przerwie obraz meczu nie uległ zmianie. Raków przeważał, szukał swoich szans i przy okazji dbał o to by swoich nie znaleźli mistrzowie Cypru. Naprawdę pięknie zrobiło się w 63. minucie gry bramkę z rzutu karnego zdobył Fabian Piasecki. Częstochowianie świętowali, bo wszystko układało się po ich myśli. Przed rewanżem na gorącym terenie zaliczka 2:0 wydawała się być niemal idealna. Warto przypomnieć dwumecz Wisły Kraków z Apoelem Nikozja w sezonie 2011/2012. Wiślacy wygrali u siebie 1:0, ale na Cyprze polegli 1:3 i ostatecznie nie awansowali do Ligi Mistrzów. Do awansu zabrakło dosłownie kilku minut, bowiem trzecia bramka dla rywala z Nikozji padła w 87. minucie meczu.
Niestety, podopieczni Dawida Szwargi do Limassolu pojadą również tylko z jednobramką zaliczką. Wszystko przez gola zdobytego przez Mihlali Mayambele na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry. Nic tego trafienia nie zapowiadało, ale gracz z RPA przymierzył perfekcyjnie. Końcówka meczu była nerwowa, ale częstochowianom udało się utrzymać prowadzenie i na Cypr pojadą z minimalną zaliczką.
Raków Częstochowa-Aris Limassol 2:1