Już dzisiaj Raków rozpocznie swoją przygodę z fazą grupową jednego z europejskich pucharów, do której aspirował już od przynajmniej trzech sezonów. O ile wcześniej czegoś brakowało, o tyle teraz to już drużyna w pełni gotowa na rywalizację w mocnej Lidze Europy.
Nikt w Częstochowie nie ukrywał, że zdobyte mistrzostwo już definitywnie powinno pozwolić na grę w fazie grupowej. Nie było istotne, których rozgrywek. Mistrz Polski miał się cieszyć również z pucharu trzeciej kategorii, z którego wcześniej dwukrotnie odpadał, przegrawszy wyłącznie ostatni mecz, wcześniej gubiąc jednobramkową zaliczkę – najpierw z Gentem w Gandawie, rok później ze Slavią w Pradze.
Po tej drugiej klęsce szydzono, że częstochowianom udało się jedynie uciszyć stadion na kilka dobrych sekund. Niemniej jednak należy uczciwie przyznać, że ówczesnym wicemistrzom Polski z woj. śląskiego zabrakło tylko i aż skuteczności. Dorabiając trochę ideologii, można było założyć, że był to efekt wciąż niezbyt dużego doświadczenia Rakowa w Europie. Można też było założyć, że zabrakło po prostu cząstki szczęścia.
– Po to ciężko pracowaliśmy, aby zagrać w takich meczach. Wszyscy myślimy już tylko o Atalancie. Mamy kilka dni na jeszcze dokładniejsze przeanalizowanie przeciwnika i zrobimy wszystko, by rozegrać to spotkanie najlepiej jak potrafimy – mówił golkiper Rakowa, Vladan Kovačević. Postać, bez której częstochowianie z pewnością mieliby w kwalifikacjach do europejskich pucharów pod górkę.
To on ratował kilkukrotnie swoich kolegów najpierw przeciwko Florze Tallinn, następnie z Karabachem i koncertowo spisywał się przeciwko Arisowi. Dopiero w czwartej rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów nie dał rady w pojedynkę zatrzymać Kopenhagi, która w dwumeczu zdobyła dwa – bądź co bądź – przypadkowe gole.
Zresztą o postawie Kopenhagi można było mówić w kontekście Rakowa. To Duńczycy zagrali niczym mistrz Polski przeciwko wspomnianemu Arisowi Limassol, oddając mu piłkę i czyhając na jego błędy, a następnie skrzętnie je wykorzystując. Cypryjczycy mieli więcej z gry, mieli lepsze praktycznie wszystkie statystyki, za wyjątkiem jednej: liczby goli. Dokładnie jak Raków przeciwko Kopenhadze.
Morał z tego taki, że na awans trzeba było ciężko pracować. Szczególnie w defensywie. A nie bez powodu o Rakowie mówi się, że jest to destrukcyjna maszyna spod Jasnej Góry. W końcu organizacja gry w defensywie to coś, co mocno wyróżnia ją na tle ligowych rywali. Teraz będzie miała okazje przetestować ją w europejskich warunkach. Kwalifikacje pokazały już, że można być dobrej myśli. Tym bardziej że grupa w Lidze Europy wylosowała się dość trudna. Niedobrze? Niekoniecznie.
Raków bowiem lubi rywali lepszych od siebie, którym może oddać futbolówkę, by skupić się w pierwszej kolejności na destrukcji, a następnie na szybkim przechodzeniu z obrony do ataku. Rzadziej trzeba będzie – jeśli tylko wszystko będzie szło po myśli mistrza Polski – uciekać się do powolnego ataku pozycyjnego. Szlifowany od lat sposób gry ma najlepszą okazję, by sprawdzić się wśród niemal najmocniejszych drużyn w Europie.
Wyczyn Rakowa jest o tyle spektakularny, że jeszcze siedem lat temu grał na trzecim poziomie rozgrywkowym. Dziś zamiast Olimpii Elbląg będzie podejmował Atalantę Bergamo. Drużynę, na której właściciel „Medalików”, Michał Świerczewski, opowiadał, że Raków powinien się wzorować.
– To klub, który pokazuje, że w przeciętnym mieście, bez stadionu, przy odpowiednim pomyśle, można zrobić klub, który jest w stanie rywalizować z najlepszymi. Mało jest zespołów, które grają podobnie jak my, ale Atalanta się do nich zalicza – mówił niegdyś Świerczewski w wywiadzie dla „Newonce Sport”.
Porównań do włoskiego klubu nie brakuje również a propos systemu gry, o którym wspominał na konferencji przedmeczowej Dawid Szwarga. Jedocześnie dodał, że sposób funkcjonowania obu ekip jest zupełnie inny.
– Funkcjonowanie klubu jest też na innym poziomie, bo Atalanta sprzedaje zawodnika za 75 mln euro, jeżeli się nie mylę. Musimy szukać pewnych rozwiązań, żeby ukryć swoje niedostatki. Atalanta nie musi tego robić, jeżeli chodzi zwłaszcza o rynek transferowy. Podobieństwem są profile piłkarzy. Zawodnicy, których szuka Atalanta, są podobni to tych, których szuka Raków. Dotyczy to wszystkich pozycji: stoperów, „dziesiątek” i napastników. Oni mają po prostu większy budżet, żeby takich zawodników znaleźć – tłumaczył trener Rakowa.