Doskonały mecz Górnika Zabrze. Awansował na drugie miejsce w tabeli.
Ełkaesiacy nie rozpoczęli dobrze tego spotkania. Już w pierwszych dwóch minutach trzykrotnie w łatwych sytuacjach tracili piłkę na własnej połowie. I tylko dzięki nieskuteczności Górnika, a także znakomitej interwencji Bobka przy strzale Damiana Rasaka, ŁKS nie stracił gola od razu po rozpoczęciu meczu. Widać było, że gra przy tłumnie zgormadzonych i wyjątkowo aktywnych kibicach Górnika trochę łodzianom splątała nogi. Po chwili wyrównanej gry kolejną dobrą okazję do strzelenia gola mieli gospodarze. Rasak zagrał płaskie, kąśliwe podanie w pole karne i wystarczyło tylko, żeby Adrian Kapralik swoim ciałem zmienił tor lotu piłki. Tak się jednak nie stało i cały czas mieliśmy bezbramkowy remis.
W dwunastej minucie w końcu na dobrą grę Górnika jakąś składną akcją odpowiedział ŁKS. Kay Tejan odebrał piłkę we własnym polu karnym, zagrał zewnętrzną częścią buta do Stipe Juricia. Chorwat dobrze utrzymał się przy futbolówce i wystawił ją Huseinowi Balić. Austriak został już powstrzymany przez rywala, ale to była naprawdę obiecująca akcja w wykonaniu gości. Chwilę po tej akcji znów groźnie zrobiło się pod bramką Górnika, za sprawą dobrze rozegranego przez łodzian rzutu rożnego. Gospodarze znów się uratowali, ale ŁKS po początkowym zastoju pokazał rywalom, że nie będą oni mieli tego dnia łatwej przeprawy. Potem zaatakował Górnik, ale świetną interwencją przed własną bramką popisał się Levent Gulen. Naprawdę przyjemnie oglądało się to spotkanie, ponieważ widać było, że obydwóm zespołom zależy na ładnej, ofensywnej grze. Następnie po raz kolejny w ofensywie pokazał się Tejan. Gospodarze zostawili sporo miejsca przed własną bramką, z czego skrzętnie skorzystał Holender i oddał mocny strzał zza pola karnego, z którego obroną niemałe problemy miał bramkarz Daniel Bielica.
Jednakże kolejna dobra akcja Górnika zakończyła się już strzeloną bramką. Kamil Dankowski we własnym polu karnym wybił piłkę prosto pod nogi Szymona Czyża. Pomocnik rywala nie został odpowiednio przyblokowany przez obrońców ŁKS-u, oddał strzał i pokonał Bobka. Ełkaesiacy jednak cały czas próbowali. Np. w 30. minucie, kiedy to Balić wykorzystał brak krycia, przebiegł z piłką kilkanaście metrów i dobrze dorzucił piłkę w pole karne do Juricia. Napastnik ŁKS-u przy strzale „szczupakiem” pomylił się o zaledwie kilkadziesiąt centymetrów. Następnie po raz drugi tego dnia ukąsił Górnik. Ennali błyskawicznie wyminął w polu karnym Dankowskiego i Mammadova, a następnie umieścił piłkę w bramce, ku uciesze zabrzańskich kibiców. Po raz drugi nie popisał się Dankowski, który był zamieszany przy dwóch pierwszych golach dla czternastokrotnego mistrza Polski.
ŁKS nie grał fatalnie w pierwszej połowie. Łodzianie stworzyli sobie kilka dobrych okazji do strzelenia gola, ale byli po prostu nieskuteczni. A w defensywie w dwóch sytuacjach zachowali się karygodnie, co wykorzystał Górnik i po 45. minutach zasłużenie prowadził dwoma bramkami.
Zdecydowanie najlepszym piłkarzem ŁKS-u w pierwszej połowie był Balić, który próbował, był aktywny, ale nie otrzymywał od partnerów z drużyny odpowiedniego wsparcia. Tak samo było na początku drugiej odsłony. Austriak przedostał się przed bramkę Górnika, tylko co z tego skoro był zupełnie sam? Przez to z dobrze zapowiadającej akcji Łódzkiego Klubu Sportowego nic nie wyszło.
Górnik, mając dobry wynik, wycofał się i oddał piłkę ŁKS-owi. Tylko łodzianie nie potrafili z tego skorzystać, bo w ofensywie zdecydowanie brakowało ruchu, wymienności pozycji. Cały czas jedynym, który z posiadanej piłki robił jakiś użytek był Balić. Reszta piłkarzy ŁKS-u bardziej statystowała na boisku, niż faktycznie miała jakiś wpływ na przebieg meczu. Zauważył to trener Marcin Matysiak, który w 60. minucie przeprowadził dwie zmiany w ofensywie. Zdjął Stipe Juricia i Engjella Hotiego, a w ich miejsce wprowadził Antoniego Młynarczyka oraz Jakuba Letniowskiego.
Tuż po tych korektach w składzie gości Górnik strzelił trzeciego gola. Kamil Lukoszek popisał się cudownym uderzeniem z dystansu. Bobek był zupełnie bez szans przy tym trafieniu młodzieżowca zabrzan. Po raz kolejny nie popisał się Dankowski, którego bierna postawa sprawiła, że Lukoszek w tej sytuacji mógł oddać strzał.
Po kilkudziesięciu minutach, kiedy to na boisku nie działo się nic szczególnego, honorowego gola strzelił ŁKS. Świeżo wprowadzony na boisko Bartosz Szeliga przedostał się pod bramkę Górnika, wyłożył piłkę Ramirezowi, a Hiszpan pewnym strzałem pokonał Bielicę. Pomocnik nie celebrował tego gola, tylko od razu wziął piłkę z bramki i pobiegł z nią na środek boiska. Radość beniaminka z tegoż trafienia nie potrafiła jednak zbyt długo. Już pięć minut po trafieniu Ramirez Górnik podwyższył swoje prowadzenie. Felipe Nascimento dobrze odnalazł się w polu karnym i umieścił piłkę w bramce. To pierwsze trafienie Portugalczyka w aktualnych rozgrywkach. Do końca meczu cały czas atakowali zabrzanie, ale ostatecznie nie udało im się strzelić piątego gola.
Spotkanie to trzeba traktować jako bolesną lekcję futbolu dla ŁKS-u, który po tej porażce jedną nogą znajduje się już w pierwszej lidze.
Górnik Zabrze 4:1 ŁKS Łódź
1:0 – Czyż 25′
2:0 – Ennali 35′
3:0 – Lukoszek 63′
3:1 – Ramirez 85′
4:1 – Nascimento 90′
Górnik: Bielica – Janża, Szcześniak, Janicki, Sekulić (Olkowski 78′) – Rasak (Nascimento 78′), Pacheco – Ennali, Czyż (Podolski 61′), Ennali (Musiolik 61′) – Kapralik (Kozuki 78′)
ŁKS: Bobek – Durmisi, Mammadov, Gulen, Dankowski – Hoti (Letniowski 60′), Loveau (Ceijas 80′), Ramirez – Balić (Szeliga 73′), Jurić (Młynarczyk 60′), Tejan (Janczukowicz 73′)
żółte kartki: Pacheco, Szcześniak – Gulen, Durmisi, Louveau