Najpierw Górnik niespodziewanie uległ ostatniej w tabeli Miedzi, ale dzień później Piast wreszcie się przełamał. Co jeszcze wydarzyło się w minionej serii gier PKO BP Ekstraklasy?
Całkiem sympatyczne widowisko na rozpoczęcie ostatniego w tym roku ligowego grania. Pierwsza połowa minęła zdecydowanie pod dyktando gospodarzy. Między innymi świetną okazję do otwarcia wyniku miał Adam Zrelak, ale powstrzymał go przed tym Bartosz Mrozek.
W drugiej odsłonie mielczanie nieco się przebudzili. Coraz aktywniejszy był Hamulić i – choć do tej pory nie zagrażał zbytnio bramce rywali – zdobył kolejnego gola w tym sezonie. A pomógł mu w tym golkiper gospodarzy, Jędrzej Grobelny, który popełnił błąd przy wyjściu przed pole karne.
Kiedy wydawało się, że mecz już dobiegnie końca, w ostatniej akcji meczu piłkę w siatce umieścił Jan Grzesik. Tym samym na zakończenie roku Warta i Stal podzieliły się punktami.
Również dobry mecz. Nieco lepiej weszli w niego podopieczni Jacka Zielińskiego. To oni prowadzili grę, wydawało się, gol dla nich jest kwestią czasu, ale brakowało w ich finalizacji konkretów. Konkret przyszedł dopiero w drugiej odsłonie i to po drugiej stronie, kiedy w 66. minucie przepięknym golem zza pola karnego popisał się Rafał Wolski.
– Jestem zadowolony z postawy i wypełnienia zadań, które zawodnicy mieli. Myślę, że trzy punkty zasłużenie zostają u nas – podsumował mecz szkoleniowiec gospodarzy, Pavol Stano. – Zwycięstwo Wisły zasłużone, to zespół trudny do ogrania, szczególnie tutaj w Płocku – dodał opiekun „Pasów”, Jacek Zieliński.
Zasłużone zwycięstwo Widzewa. Goście z Łodzi od początku do samego końca mocno pracowali na zdobycie kompletu punktów. Gospodarze zaś ograniczyli się w większości do przeszkadzania. Podopieczni Janusza Niedźwiedzia już w pierwszej odsłonie powinni byli zdobyć przynajmniej trzy gole, ale mocno razili nieskutecznością.
CZYTAJ TAKŻE >>> Zwycięstwo Widzewa na koniec rundy! Jest podium!
Nieskuteczność ta mogła się zemścić – niedługo po zmianie stron sędzia podyktował kontrowersyjnego karnego, którego ostatecznie zmarnował Bartosz Śpiączka, fantastyczną interwencją popisał się bowiem Henrik Ravas.
Do samego końca to gościom bardziej zależało na zdobyciu gola i to się wreszcie ziściło – w samej końcówce piłkę w siatce umieścił wahadłowy Widzewa, Mato Milos. Tym samym stało się jasne, że łódzki beniaminek przezimuje na podium!
Ogromna niespodzianka w Zabrzu. Gospodarze rozpędzeni dwoma ligowymi zwycięstwami z rzędu ulegli ostatniej drużynie w lidze i to całkowicie zasłużenie. Miedź była tego dnia dużo konkretniejsza, nie stworzyła sobie nie wiadomo jak wielu sytuacji, ale te najlepsze wykorzystała. Górnikowi zaś konkretów brakowało, jak nigdy.
CZYTAJ TAKŻE >>> Ogromna niespodzianka w Zabrzu. Miedź rozgromiła Górnika!
Najpierw piłkę w siatce po całkiem widowiskowej akcji lewą stroną umieścił w 34. minucie Luciano Narsingh. Kilka minut później po stałym fragmencie gry podwyższył były gracz Górnika, Szymon Matuszek. O ile w drugiej połowie gra Górnika wyglądała już nieco lepiej, o tyle nic to nie dało. W 73. minucie golem na 3:0 Chuca zamknął mecz i legniczanie mogli cieszyć się z trzech punktów.
Spokój. Tak można opisać początek tego meczu. I jedni, i drudzy nie zamierzali specjalnie się odsłaniać. Nieco dłużej piłkę przy nodze mieli piłkarze Lecha, ale z ich ataków nie wynikało zbyt wiele.
Na pierwszego gola musieliśmy czekać do doliczonego czasu pierwszej odsłony – piłkę w siatce po dośrodkowaniu Jesusa Imaza umieścił były piłkarz Lecha, Mateusz Skrzypczak. Tuż przed końcem tejże pierwszej połowy, bo ta trwała dość długo ze względu na zadymienie spowodowane racowiskiem na trybunach, wyrównał Ishak.
Druga odsłona była całkiem podobna. Rozstrzygnięcie nadeszło dopiero w doliczonym czasie gry. Gola na wagę trzech punktów zdobył bowiem Filip Szymczak i Lech mógł się cieszyć z pierwszego triumfu w Białymstoku od 2013 roku!
Zasłużone zwycięstwo Rakowa. Częstochowianie bardzo szybko chcieli objąć prowadzenie i mogli to uczynić już na samym początku, kiedy błąd przy wyjściu z bramki popełnił Jasmin Burić, ale sędzia dopatrzył się przewinienia jednego z gości.
Niemniej na otwarcie wyniku nie trzeba było czekać długo, doszło do tego już w 18. minucie za sprawą trafienia Deiana Sorescu. Nieco ponad dziesięć minut było już 2:0 – podwyższył Stratos Svarnas. Goście z Częstochowy nie zamierzali spuszczać z tonu, choć mocno razili nieskutecznością.
A ta mogła się zemścić. Zagłębie wróciło do gry w drugiej połowie i mocno zapracowało na gola kontaktowego, który się ziścił w 88. minucie – rzut karny pewnie wykonał Kacper Chodyna. Jednakże zabrakło lubinianom czasu, aby podzielić się punktami. Tym samym Raków na koniec roku umocnił się na fotelu lidera, a Zagłębie kończy 2022 rok pięcioma porażkami z rzędu.
Wyrównany bój z lekkim wskazaniem na Pogoń. Do przerwy było bez bramek, choć sytuacji do zdobycia gola nie brakowało. Zarówno dla jednych, jak i dla drugich. W drugą odsłonę nieco lepiej weszli goście i to oni pierwsi objęli prowadzenie. Rzut karny na bramkę zamienił bowiem Kamil Grosicki.
Po otwarciu wyniku Pogoń nieco spuściła z tonu i coraz mocniej zanosiło się na wyrównanie. I to się wreszcie ziściło – kiedy w 69. minucie świetnym strzałem z woleja popisał się Mateusz Grzybek, dla którego był to gol w drugim meczu z rzędu.
Końcówka spotkania to już nieco lepsza gra radomian, kilkukrotnie ratować swoją drużynę musiał Dante Stipica. Niemniej to goście zdobyli gola na wagę trzech punktów – bardzo ładnym strzałem zza pola karnego popisał się tym razem Damian Dąbrowski. Pogoń, choć swoją grą nieco rozczarowała, ostatecznie wygrała. Warto też odnotować, że gospodarze od 50. minucie musieli grać w dziesiątkę, czerwoną kartkę dostał bowiem Mateusz Cichocki.
Premierowe zwycięstwo Piasta pod wodzą Aleksandara Vukovicia. Po pierwszej dość wyrównanej połowie gliwiczanie schodzili z jednobramkowym prowadzeniem, a gola zdobyli w dość oryginalny sposób. Strzałem z dystansu obił słupek Michał Chrapek, piłka trafiła jeszcze w plecy Dusana Kuciaka i Słowak – tak samo jak przed tygodniem – zanotował gola samobójczego.
W drugiej odsłonie gliwiczanie mogli pozwolić sobie na grę z kontry. I tak też zrobili. W 62. minucie po zamieszaniu w polu karnym Lechii sędzia Bartosz Frankowski z pomocą VAR-u odgwizdał „jedenastkę”, którą pewnie na gola zamienił Patryk Dziczek. Lecha coraz mocniej pracowała, by powalczyć choćby o punkt.
CZYTAJ TAKŻE >>> Premierowe zwycięstwo Piasta z Vukoviciem u steru! Piast ograł Lechię 3:1
Praca ta się opłaciła. W 87. minucie Michał Nalepa dał gdańszczanom kontaktowego gola, sędzia doliczył sześć minut, Frantiszek Plach musiał kilkukrotnie ratować swoją ekipę, a w ostatniej akcji meczu goście skontrowali gospodarzy i Michał Chrapek już na dobre zamknął mecz. Piast tym samym zdobył pierwszy komplet punktów od ponad trzech miesięcy.
Bezbramkowo, ale na pewno nie było nudno. Od początku obie ekipy narzuciły całkiem niezłe tempo. Raz jedni, raz drudzy atakowali bramki rywali. Jak atakował Śląsk, zaraz sytuację miała Legia.
I tak Kacper Tobiasz ratował swoich kolegów przynajmniej dwukrotnie w pierwszej połowie, z kolei Josue nie wykorzystał rzutu karnego, a kilka chwil później się zrehabilitował, umieszczając piłkę w siatce pięknym strzałem z woleja, ale pech dla niego chciał, że wcześniej jeden z partnerów był na spalonym.
Rozstrzygnięcie mogło przyjść dopiero w doliczonym czasie gry, a że sędzia doliczył aż 14 minut (powodem zadymienie z powodu rac), sytuacji nie brakowało. Z obu stron. Raz bliski zdobycia gola był Rosołek, chwilę później Jastrzembski, ale koniec końców mecz zakończył się bezbramkowym podziałem punktów, z którego najbardziej cieszą się w Częstochowie…