Radomiak – Cracovia
Ligowe granie rozpoczniemy w piątek w Radomiu, gdzie o godzinie 18 miejscowy Radomiak podejmie Cracovię. Biorąc pod uwagę formę obu ekip, trudno wskazać faworyta tego spotkania. Radomianie w pięciu ostatnich starciach zanotowali sześć punktów, a krakowianie „oczko” mniej. W tabeli zaś zrównują się liczbą punktów (14).
Można śmiało założyć, że częściej futbolówkę przy nodze będzie mieć ekipa Radomiaka, którego średnie posiadanie piłki wynosi 49%, Cracovia zaś zdecydowanie lepiej czuje się w grze z kontrataku. Choć na konferencji prasowej Jacek Zieliński przyznał, że w przerwie na reprezentację jego podopieczni ostro popracowali nad atakiem pozycyjnym.
Warto też wspomnieć, że zarówno Radomiak, jak i Cracovia są podbudowani zwycięstwami w meczach towarzyskich – radomianie w przerwie na kadrę zmierzyli się z nie byle kim, bo Szachtarem Donieck, którego pokonali 2:1, a krakowianie zepsuli święto na stulecie Pogoni Miechów, którą roznieśli aż 12:1!
Wisła Płock – Piast
Dwie i pół godziny później niedawny lider, Wisła Płock, podejmie na swoim obiekcie Piasta Gliwice. Obie ekipy spisują się ostatnio w kratkę, choć zdecydowanie lepiej punktuje drużyna z Gliwic, która nie poniosła porażki od trzech spotkań. „Nafciarze” zaś zapomnieli, jak się wygrywa – ostatni ligowy triumf odnieśli dopiero 20 sierpnia z Koroną Kielce.
Można się spodziewać wielu bramek. A to dlatego, że w Płocku pada w tym sezonie najwięcej goli – średnio 3,25 gola na mecz. Warto też odnotować, że pomiędzy Wisłą, a Piastem ostatni bezbramkowy remis miał miejsce w 2016 roku.
Należy również zauważyć, iż w klasyfikacji strzelców przewodzi na ten moment pomocnik Wisły – Davo, a najlepszym asystentem jest obecnie piłkarz Piasta – Damian Kądzior. I to na tę dwójkę warto w piątek zawiesić oko. O ile Hiszpan ostatnio nieco zawodzi, Polak za to w pojedynkę robi, co może, aby Piast piął się w górę tabeli.
Górnik – Zagłębie
Na początek soboty mecz w Zabrzu. O godzinie 15 Górnik, który nie przegrał pięciu ostatnich ligowych spotkań podejmie na swoim stadionie rozpędzone zwycięstwem nad niedawnym liderem Zagłębie Lubin. Obie ekipy, podobnie jak Radomiak i Cracovia, mają tyle samo punktów – 13, jednakże zabrzanie mają jeden zaległy mecz.
Warto zwrócić uwagę, że zarówno Górnik, jak i Zagłębie w minionej serii gier zwyciężyły, choć najpierw musiały gonić wynik. W obu przypadkach taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy w tym sezonie. Nie da się ukryć, że jest to dobry prognostyk przed nadchodzącym meczem w Zabrzu – możemy bowiem spodziewać się, iż obie będą grały do samego końca!
CZYTAJ TAKŻE >>> Piast Gliwice z wizytą u rewelacji sezonu
Lech – Legia
Dwie i pół godziny później hit tej kolejki. W Poznaniu mistrz Polski podejmie odwiecznego rywala z Warszawy, który na ten moment zajmuje fotel lidera.
– Po słabym początku Lech wrócił na dobre tory i ustabilizował wyniki. (…) Dla naszej drużyny będzie to wielki sprawdzian. Legia jest jednak wielkim klubem i wiemy, po co jedziemy do Poznania. Mamy jakościowy skład i piłkarzy, którzy wiedzą co chcemy osiągnąć. Dla Legii i Lecha będzie to spotkanie o niezwykle wysokim ciężarze gatunkowym – zapowiada szkoleniowiec warszawian.
Przypomnijmy, że poznaniacy w ostatnich pięciu meczach zanotowali 13 punktów, mając w sumie na koncie jeden więcej i tracą do lidera ze stolicy sześć „oczek”, choć rozegrali jeden mecz mniej. Warszawianie z kolei w ostatnich siedmiu starciach odnieśli tylko jedną porażkę.
Pogoń – Lechia
Trzy godziny później, nietypowo, bo o 20:30, a nie o 20, jak to było do tej pory przy okazji ostatniego sobotniego meczu, czeka nas starcie w Szczecinie. Obie drużyny powinny być dodatkowo zmotywowane. Pogoń, bo zainauguruje otwarcie stadionu, i Lechia, bo po raz pierwszy zaprezentuje się z nowym trenerem u steru.
Gdańszczanie są w bardzo złej sytuacji. Zajmują ostatnie miejsce w tabeli i nie da się ukryć, że punktów potrzebują niczym tlenu. Mają co prawda jeden zaległy mecz, ale faktem jest, że są gorsi nawet od beniaminka z Legnicy, któremu zresztą ulegli miesiąc temu.
Podopieczni Jensa Gustafssona cały czas szukają zaś tożsamości. Grają w kratkę, choć punktują co najmniej przyzwoicie – zajmują bowiem trzecią lokatę w tabeli, tracąc do lidera dwa punkty. Ewentualne zwycięstwo w sobotni wieczór pozwoli przynajmniej na kilkanaście godzin szczecinianom znaleźć się na pozycji wicelidera, a przy dobrych wiatrach – jeśli Legia nie wygra z Lechem – mogą nawet wskoczyć na fotel lidera.
Miedź – Stal
Niedzielne granie rozpoczniemy o 12:30 w Legnicy, gdzie tamtejszy beniaminek podejmie Stal Mielec. Legniczanie prezentują miłą dla oka grę, która jak na razie nie przynosi punktów. Zobaczymy więc, jak przerwa na reprezentację wpłynie na podopiecznych Wojciecha Łobodzińskiego. Pozycja szkoleniowca według wielu źródeł jest na ten moment niezagrożona, choć niewykluczone, że jeśli punktów Miedzi w kolejnych meczach nie przybędzie, ta może ulec zmianie. A zmianie musi wreszcie ulec styl – do gry w destrukcji muszą tam dodać nieco pragmatyzmu, bo bez tego o zdobycz punktową będzie im bardzo trudno.
Stal mimo świetnego początku ostatnio częściej zawodzi. Ekipa Adama Majewskiego wielokrotnie już udowadniała, że niezbyt szeroką kadrę potrafi zamaskować dobrą organizacją gry, ale tylko w pięciu ostatnich spotkaniach zdobyła raptem dwa gole i straciła aż dziesięć więcej. Jest więc wielce prawdopodobne, że w niedzielnym meczu o 12:30 zobaczymy sporo bramek.
Jagiellonia – Korona
O 15 w Białymstoku Jagiellonia zagra z Koroną Kielce. Czego można się spodziewać w tym meczu? Z pewnością częściej przy piłce będą gospodarze – goście z Kielc mają bowiem najniższe średnie posiadanie piłki w lidze, które wynosi raptem 39%. Białostoczanie zaś pod tym względem plasują się mniej więcej w środku stawki, mając średnie posiadanie na poziomie 48%.
Choć w tabeli między obiema drużynami są tylko dwa punkty różnicy, to podopieczni Macieja Stolarczyka są faworytem tego spotkania. Jagiellonia nie doznała goryczy porażki od początku sierpnia, kiedy to uległa na swoim stadionie Radomiakowi, kończąc mecz w dziewiątkę. Dodatkowo na fali są jej hiszpańscy goleadorzy – Jesus Imaz oraz Marc Gual, którzy wpisywali się na listę strzelców w dwóch ostatnich meczach.
CZYTAJ TAKŻE >>> Górnik Zabrze ma nowego obrońcę
Widzew – Raków
Na zakończenie weekendu bardzo ciekawe starcie w „Sercu Łodzi”. W niedzielę o 17:30 Widzew podejmie tam Raków Częstochowa. Obie drużyny mają taki sam bilans pięciu ostatnich spotkań – cztery zwycięstwa i jedna porażka. Co równie ciekawe, obie odniosły ostatnią porażkę w tej samej serii gier – ósmej, kiedy to Widzew uległ Lechowi, a Raków Cracovii. Od tamtej pory obie nie straciły już ani jednego gola – Raków zdobył w dwóch ostatnich meczach siedem bramek, a Widzew tylko dwa mniej. Jest potencjał na bardzo dobre widowisko.
Będzie to również bój braci – Patryka i Dominika Kunów. Obaj są niezwykle lubiani przez fanów swoich drużyn. – Czy są większe emocje przed starciem z bratem? Życzę sobie, by ten mecz był taki, jakie graliśmy na podwórku, gdzie nie było zmiłuj i nikt nikomu nie odpuszczał – mówił w serwisie „Meczyki” pomocnik Widzewa.
Śląsk – Warta
Jedenastą serię gier kończymy o 19 we Wrocławiu meczem Śląska z Wartą. Poznaniacy do tej pory doskonale radzą sobie w meczach wyjazdowych. Co ciekawe, gdyby wziąć pod uwagę wyłącznie mecze rozgrywane na terenie rywali – Warta byłaby w czołówce (lepszy bilansem bramkowym jest jedynie Widzew). Jednakże gdy weźmiemy pod uwagę mecze na swoim obiekcie – Warta byłaby na samym dnie. To zupełnie inaczej niż wrocławianie, którzy w roli gospodarza radzą sobie nie najgorzej – w pięciu meczach tylko raz musieli ulec rywalowi (1:4 z Rakowem Częstochowa).
Można śmiało założyć, że w poniedziałkowym meczu to podopieczni Ivana Djurdjevicia będą prowadzić grę, goście zaś będą czyhać na ich błędy i próbować swoich sił w kontrataku. Jest też wielce prawdopodobne, że drużyna, która otworzy wynik – nie przegra. Śląsk w tym sezonie trzykrotnie otwierał wynik i wówczas dwukrotnie wygrywał oraz raz zremisował, z kolei Warta czyniła to cztery razy – odnosiła wtedy trzy zwycięstwa i raz podzieliła się punktami.