Zakończyć spokojnie rok. Taki cel może przyświecać Ruchowi Chorzów. Problem w tym, że taki sam cel ma dzisiejszy rywal „Niebieskich” – ŁKS Łódź.
Podopieczni Jana Wosia już raz ograli łódzkiego beniaminka. Było to dotychczas jedyne zwycięstwo Ruchu w obecnym sezonie PKO BP Ekstraklasy. Poza tym chorzowianie dziewięć razy remisowali i osiem przerywali.
Na konferencji przed dzisiejszym meczem w Łodzi nie brakowało odwołań do wspomnianego pierwszego meczu. Ruch ograł wówczas ŁKS w Gliwicach 2:0.
– Zdajemy sobie sprawę, jak ważny to mecz: tak samo, jak poprzednie, ale że jest już ostatnim, to ranga tego spotkania dla nas i przeciwnika jest bardzo wysoka. Już od jakiegoś czasu powtarzamy sobie, że następny mecz powinniśmy wygrać, by dać sobie szansę walki wiosną. Spotkanie w Łodzi jest ostatnie z tej serii. Zwycięstwo da nam szansę realnej walki o utrzymanie – podkreśla szkoleniowiec Ruchu, Jan Woś.
Jan Woś przed meczem z ŁKS-em. „Zwycięstwo da nam szansę realnej walki o utrzymanie”
W poprzednim tygodniu obie ekipy podzieliły się punktami – Ruch zremisował u siebie z Zagłębiem, choć przegrywał już 0:2, natomiast ŁKS zdołał urwać punkt wicemistrzowi Polski.
– ŁKS zdecydowanie jest zespołem, który ma w składzie dobrych zawodników. Nie przekłada się to na wynik, ale indywidualnie, patrząc na poszczególnych piłkarzy, ma swój spory potencjał. To mecz dwóch drużyn, które powinny, a nawet muszą go wygrać – zaznacza Woś.
Jest spora szansa, że zobaczymy dzisiaj niemało goli. Raz, że ŁKS, podobnie jak Ruch, nie stanowi monolitu w defensywie, dwa – w dwóch ostatnich spotkaniach chorzowian padło aż dwanaście goli, a biorąc pod uwagę cztery mecze – siedemnaście, co daje śr. 4,25 gola na mecz.
Jak będzie dzisiaj? Przekonamy się o 12:30!