Nie taki mistrz straszny, jak go malują. Piast Gliwice podzielił się punktami z Lechem Poznań, choć i tak podopiecznym Aleksandara Vukovicia może doskwierać pewien niedosyt – komplet punktów uciekł w doliczonym czasie gry…
– Niezależnie od składu Lecha, chcemy pokazać się z jak najlepszej strony i kontrolować wydarzenia na boisku w jak największym stopniu. W meczach z Rakowem i Legią się to udawało, pomimo przegranych po 0:1. Nie było tak, że przeciwnik nas zdominował i stwarzał mnóstwo sytuacji. Jeżeli zagramy na swoim najlepszym poziomie, to będziemy trudnym rywalem dla Lecha – mówił przed dzisiejszym meczem Aleksandar Vuković.
Faktycznie, trudno nie odnieść wrażenia, że Piast w 2023 roku nawet w przegranych meczach z Legią i Rakowem grał co najmniej przyzwoicie, a choćby z Jagiellonią potrafił zdominować rywali, choć ostatecznie zgarnął za to tylko jeden punkt. Niemniej jednak z Serbem u steru gliwiczanie regularnie punktują i jest to fakt, z którym trudno polemizować. Nic dziwnego, że mistrz Polski miał dzisiaj bardzo trudne zadanie. Już abstrahując od tego, że musi grać co trzy dni…
Nie był to miły dla oka mecz. Sytuacji w całym spotkaniu obejrzeliśmy jak na lekarstwo, co w dużej mierze spowodowane było fatalnym stanem murawy. Niemniej jednak biorąc pod uwagę jakość samych sytuacji – pod tym względem było nieco lepiej.
Już na samym początku doskonałą okazję do otwarcia wyniku zmarnował Filip Marchwiński, który z kilku metrów nie zdołał oddać celnego strzału. Chwilę później niezłą okazję zmarnował Grzegorz Tomasiewicz, a niedługo później odwdzięczyć się za to mógł Michał Skóraś, który zdołał jedynie obić słupek.
W drugą połowę nieco lepiej weszło gliwiczanie, choć mimo wszystko ani jedna, ani druga strona nie grzeszyła tego dnia tempem rozgrywania, przez co akcje były raczej pojęciem incydentalnym.
Niemniej jednak w 63. minucie spotkania Joao Amaral po zameldowaniu się na placu gry sfaulował we własnym polu karnym jednego z piłkarzy Piasta i sędzia Daniel Stefański po krótkim namyśle, zdecydował się odgwizdać rzut karny. „Jedenastki” na bramkę nie zdołał zamienić Patryk Dziczek, którego strzał wybronił Filip Bednarek, ale wyręczył go za to dobitką Michał Chrapek.
Zwycięstwo Piastowi uciekło dopiero w doliczonym czasie gry za sprawą fantastycznego trafienia Niki Kwekweskiriego, który już kilkukrotnie w barwach Lecha wpisywał się na listę strzelców w dość oryginalny sposób.
Wynik nie uległ już zmianie i tym samym Piast podzielił się punktami z mistrzem Polski.