Nie udało się urwać punktów wiceliderowi. Górnik mimo gry w przewadze uległ Legii 0:1.
Można się było spodziewać dobrego meczu. W każdym z pięciu ostatnich spotkań między Górnikiem a Legią obie drużyny zdobywały bramki. Średnia goli za ten okres wyniosła zaś 4,8 gola na mecz. Dziś aż tak wielu goli nie obejrzeliśmy, ale na nudę narzekać nie mogliśmy.
Od samego początku podopieczni Bartoscha Gaula błyszczeli odwagą – wysoki pressing, jakim nękali legionistów robił wrażenie. Warszawianie mieli spore problemy z wyprowadzaniem piłki od swojej bramki, a kilkukrotnie zabrzanie zebrali piłkę bardzo wysoko na połowie Legii.
Problem w tym, że gospodarzom brakowało dziś konkretów. Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała a propos Legii. O ile Górnik w pierwszej odsłonie miał chociażby niezłą okazję Szymon Włodarczyk, którego w polu karnym Legii wypatrzył Jean Mvondo, chwilę później ten ostatni próbował z dystansu, ale nie zdołał oddać celnego strzału.
Za to Legia, jak już wspomniano, nie potrzebowała wiele, by umieścić piłkę w siatce. W 38. minucie Mvondo stracił piłkę w środku pola na rzecz Bartosza Slisza, który dograł do Muciego, ten wrzucił w pole karne, a sytuację wykończył Pekhart. Kilka minut zajęło sędziemu oraz ekipie VAR ustalenie czy gol padł prawidłowo, a także wyjaśnienia rabanu, do którego doszło po zdobyciu bramki dla Legii, ale koniec końców gol został uznany.
W drugiej połowie Górnikowi również nie można było odmówić zaangażowania. Zabrzanie raz za razem próbowali przenosić ciężar gry na połowę Legii, ale zazwyczaj mieli trudności około szesnastego metra, gdzie z reguły tracili futbolówkę. A jeśli już oddawali strzał – Dominik Hładun nie miał większego problemu ze złapaniem piłki.
Warto odnotować sytuację z 66. minuty, kiedy to Josue opuścił boisko za drugą żółtą kartkę, którą obejrzał za symulowanie faulu. Choć gwoli ścisłości należy dodać, iż kilkadziesiąt sekund wcześniej bardzo brzydkim faulem „popisał” się van den Hurt, który znokautował łokciem Augustyniaka. W efekcie defensor Legii stracił dwa zęby…
W samej końcówce kotłowało się w polu karnym gości z Warszawy. Niemniej jednak zarówno Pacheco, jak i Okunuki nie zdołali pokonać golkipera Legii. Z tą różnicą, że ten pierwszy chociaż dał mu szansę się pomylić, Japończyk bowiem oddał niecelny strzał. Tym samym Górnik poniósł dziesiątą porażkę w sezonie.