Ruch przegrał w Łodzi z Widzewem 1:2 w zaległym meczu 12. kolejki PKO Ekstraklasy.
Na taki mecz na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce kibice Ruchu i Widzewa czekali 9 lat. W tym czasie oba zespoły spotkały się ze sobą dwukrotnie, ale było to w II lidze. Początkowo mecz przyjaźni miał odbyć się do 22 października, jednak ze względu na intensywne opady deszczu i zalaną murawę Serca Łodzi, spotkanie odwołano. W pierwotnym terminie drużynę „Niebieskich” miał prowadzić trener Jarosław Skrobacz. Szkoleniowiec chorzowian nie zdołał jednak utrzymać swojej posady i na ławce trenerskiej w roli pierwszego trenera po raz drugi w tym sezonie zobaczyliśmy Jana Wosia. W kadrze Ruchu na ten mecz zabrakło Tomasza Wójtowicza – podstawowego młodzieżowca HKS-u. Wychowanek klubu przeszedł zabieg artroskopii barku i do gry wróci za 3 miesiące. Sporo zmian było także w widzewskich szeregach, bowiem na boisku nie zobaczyliśmy dwóch podstawowych graczy RTS-u – Andrejsa Cyganiksa i Henricha Ravasa. Ci gracze zostali powołani do swoich kadr narodowych. Prócz nich zabrakło także Sebastiana Kerka, Serafina Szoty, Mato Milosa, Juana Ibizy, Huberta Lenarta, Kamila Cybulskiego i Juliana Shehu, który będzie pauzować od 6 do 8 miesięcy. Dużym zaskoczeniem było nazwisko Jana Krzywańskiego między słupkami czerwono-biało-czerwonych. Dla młodego golkipera był to debiut w oficjalnym meczu w barwach Widzewa. Z kolei na ławce po dłuższej przerwie zobaczyliśmy w RTS-ie Bartłomieja Pawłowskiego.
Od pierwszych minut wysoki pressing narzucili gospodarze. Z ich nacisków niewiele jednak wynikało. W 3. minucie groźnie było po uderzeniu Klimka, ale skończyło się na rzucie rożnym. Sam Klimek był zdecydowanie wyróżniającą się postacią w barwach Widzewa w pierwszej części gry. Młodzieżowiec RTS-u postraszył Krzysztofa Kamińskiego również w 15. minucie, ale jego uderzenie głową było za lekkie. Chwilę później to chorzowianie wyszli na prowadzenie. Po rzucie rożnym drobne zamieszanie w polu karnym Krzywańskiego, w nim najlepiej odnalazł się Mateusz Bartolewski i „Niebiescy” prowadzili 1:0. Przebieg starcia Widzewa z Ruchem mógł przypominać kibicom RTS-u spotkanie z Wartą Poznań sprzed dwóch tygodni. Tak samo jak wtedy, tak i teraz łodzianie dominowali przeciwnika, ale statystyka goli była bezwględna.
Druga połowa zaczęła się dla widzewiaków kapitalnie. Najpierw pięknym strzałem do wyrównania doprowadził Fabio Nunes, a chwilę później czerwoną kartkę obejrzał Szymon Szymański za faul na Portugalczyku. Nie był to jednak koniec kłopotów chorzowian. W 64. minucie drugą „czerwień” obejrzał Konrad Kasolik. Łodzianie całkowicie zdominowali „Niebieskich”, ale podopieczni Jana Wosia dzielnie się bronili.
RTS nacierał, jednak nie mógł skruszyć niebieskiego muru. Ten w końcu pękł. W 88. minucie do bramki Kamińskiego trafił Marek Hanousek i Widzew prowadził 2:1. Ekipa przyjezdnych szukała jeszcze swoich szans, ale nie jest to łatwe gdy gra się w osłabieniu aż dwóch piłkarzy. Trzecią bramkę zdobyli podopieczni Daniela Myśliwca, jednak sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Ostatecznie to RTS zgarnął trzy punkty i może złapać oddech w ligowej tabeli. Ruch nadal zajmuje przedostatnie miejsce w stawce.
Widzew Łódź – Ruch Chorzów 2:1