Po ponad dwóch latach współpracy Ruch Chorzów podziękował Jarosławowi Skrobaczowi. Podziękował za nie byle co, bo dwa awanse z rzędu. Szkoda tylko, że podziękował w sposób najbardziej oczywisty – zwolnieniem.
Oczywisty, bo kto wie, co by było, gdyby Ruch Chorzów poprzedni sezon zakończył na spokojnym, skromnym i adekwatnym do jakości potencjału kadrowego „Niebieskich”, np. siódmym miejscu w tabeli. Można śmiało założyć, że pracowałby dalej. Przy założeniu, że wyniki by się zgadzały. A zważywszy na to, co dokonała w poprzednim sezonie drużyna na zapleczu Ekstraklasy, prawdopodobnie by tak było.
W obecnym sezonie doszło do trzech zwolnień w PKO BP Ekstraklasie. Najpierw przedwcześnie rozstał się z Januszem Niedźwiedziem Widzew Łódź, następnie klub zza miedzy, ŁKS, podziękował Kazimierzowi Moskalowi, a teraz Ruch zwolnił Skrobacza. Wszystkie te rozstania wiązały się z podziękowaniem za awans.
Można zrozumieć, że wyczerpała się pewna koncepcja, że trener faktycznie stracił szatnie, nie ma pomysłu na wyjście z kryzysu. Być może i w Chorzowie nie jest inaczej. Być może włodarze Ruchu mają wyskautowanego następcę, który z miejsca zrobi awans o kilka miejsc w tabeli.
Szkoda tylko, że ci sami włodarze jeszcze kilka tygodni temu tłumaczyli, że nie ma tematu zwolnienia trenera.
– Nie możemy trenera demonizować, robić nerwowych ruchów, nie o to chodzi. Klub jest przygotowany na każdy scenariusz, wiadomo. Ale tak jak zawodnicy mają szansę, żeby się wykazać, tak też zaufaniem obdarzamy sztab szkoleniowy, w końcu pierwszy raz pracuje na poziomie Ekstraklasy – przekonywał miesiąc temu prezes Ruchu, Seweryn Siemianowski w rozmowie z „Weszło”.
Szkoleniowiec dostał szansę wyjścia z kryzysu i został zwolniony po meczach z czołówką – Pogonią, Śląskiem i Lechem. Przy czym warto zaznaczyć, że następne mecze Ruch rozegra z Radomiakiem, Widzewem i Koroną. Możliwości zdobycia punktów z tą drugą trójką powinny być nieco większe, a na pewno bardziej prawdopodobne.
Oczywiście obecne wyniki są pokłosiem wielu aspektów, w tym i samej pracy Jarosława Skrobacza. Być może warto było zmienić ustawienie, dokonać jakichś większych roszad personalnych, dać szansę komuś, kto częściej mecze spędzał na ławce?
Potencjał kadrowy Ruchu nie jest najlepszy, jest prawdopodobnie jednym z gorszych, o ile nie najgorszy, w lidze. Niemniej jednak sam szkoleniowiec miał wpływ na transfery, o czym niegdyś sam opowiedział.
– Jak najbardziej miałem wpływ na każdy z transferów. Na pewno w klubie nie pojawiłby się zawodnik, którego nie chciałem w drużynie. Nie miałem jednak wpływu na kwestie finansowe. Odbiliśmy się od kilkunastu graczy pierwszoligowych, którzy też nie dawali nam żadnej gwarancji zawojowania Ekstraklasy. Popieram natomiast politykę transferową zarządu klubu – mówił w audycji radiowej radia kibiców Ruchu „Życie na niebiesko”.
Jednak czy zwolnienie to było zasadne? Można polemizować.