Piast Gliwice zajmuje 11. miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy, ale nadal teoretycznie może spaść z ligi. Remis w minionej kolejce pozwolił mu jednak znacznie oddalić widmo degradacji.
Choć Piast w ostatniej kolejce nie wygrał, remis można uznać za korzystny rezultat, bo jego rywalem była Korona, która znajduje się w strefie spadkowej. Gdyby kielczanie wykorzystali atut własnego boiska i wygrali, wtedy zbliżyliby się do gliwiczan na cztery punkty, trzy mecze przed końcem sezonu i sytuacja nadal byłaby otwarta.
W sobotę Piast wyszedł na prowadzenie w 28. minucie za sprawą gola Michaela Ameyawa. Bramka 23-letniego pomocnika dała ostatecznie tylko wspomniany remis, ale ten punkt może być w kontekście utrzymania bardzo cenny. – Szkoda, że nie udało się wygrać. Natomiast jeden punkt na trudnym terenie na pewno cieszy. Nasza sytuacja w tabeli jest spokojniejsza. To był nasz czwarty mecz bez porażki, więc możemy być zbudowani tym wynikiem – podkreślił po spotkaniu bohater gliwiczan, cytowany przez oficjalną stronę jego klubu.
CZYTAJ TEŻ: Ruch nadal w grze. Pomogła Pogoń Szczecin
Już w najbliższy piątek Piast zmierzy się u siebie z ostatnim w tabeli ŁKS-em Łódź. Jeśli wygra, nie będzie musiał oglądać się na nikogo i zapewni sobie grę w elicie w kolejnym sezonie. Czy w zdobyciu kolejnych punktów wydatnie pomoże właśnie Ameyaw? Bardzo możliwe, bo ŁKS to rywal, który bardzo mu „leży”. Strzelił mu gola jeszcze w Fortuna 1 Lidze, jako zawodnik Widzewa Łódź w prestiżowej rywalizacji derbowej, i to na wyjeździe.
Na obiekcie łodzian młody skrzydłowy wpisał się na listę strzelców również w bieżącym sezonie, w pamiętnym jesiennym meczu zremisowanym 3:3. Do niego gliwiczanie nie chcieliby jednak zapewne wracać, bo prowadzili w gościach już 3:0, a do domu wrócili z zaledwie jednym punktem. W piątek powtórzenie tego wyniku będzie dla drużyny Aleksandara Vukovicia porażką.
WIĘCEJ: Marek Papszun wróci do Rakowa? Media nie mają wątpliwości