GKS Katowice przegrał z PGE Skrą Bełchatów.
PGE Skra Bełchatów wygrała ósmy kolejny mecz w PlusLidze. Kłopoty miała tylko w pierwszym secie, a ważne jest to, że kluczem do sukcesu była gra skrzydowych.
Mecz w Szopienicach, gdzie swoje mecze rozgrywa GKS Katowice, miał duże znaczenie dla gospodarzy, liczących na utrzymanie ósmego miejsca przed fazą play-off. Dla PGE to kolejna część przygotowań do gry o medale, bo trzeciego miejsca nie stracą, a na awans wyżej szans raczej nie mają. I w pierwszym secie widać było różnicę w motywacji. Bełchatowianie się starali, a ich rywale gra w wielką determinacją. A że wychodziło im wiele, mieli przewagę od początku. Zbudowali ją przede wszystkim w ustawieniu, kiedy Dick Kooy przyjmował w pierwszej strefie, czyli z lewej strony boiska. Bezpośrednich błędów nie popełnił, lecz trudno było wyprowadzić skuteczne ataki.
Siatkarze PGE Skry oddali aż dziesięć punktów po pomyłkach, co przy wysokiej skuteczności katowiczan w kontrataku (64 proc.), zakończyło się ich pewnym zwycięstwem. W drugim secie goście zagrali tak, jak w ostatnich siedmiu kolejkach. Wszystko funkcjonowało tak, jak powinno. Milad Ebadipour perfekcyjnie przyjmował zagrywki, poprawił się Kooy, Kacper Piechocki świetnie spisywał się w obronie, a Kooy, Aleksandar Atanasijević i środkowi w ataku byli nie do zatrzymania. PGE Skra szybko odskoczyła na kilka punktów i bezpiecznie utrzymała przewagę.
fot; PGE SKra