Jeśli miał to być egzamin z ataku pozycyjnego, zdali go celująco. Choć tak naprawdę wyszedł z tego bardziej test z finalizacji akcji, z którym Raków poradził sobie doskonale. Nie dał Zagłębiu najmniejszych szans, ogrywając go 5:0.
Podmęczony Raków będący w trakcie maratonu pucharowo-ligowego musiał w czwartek męczyć się w Łodzi dodatkowe trzydzieści minut, bo w podstawowym czasie mocno raził nieskutecznością.
– Mamy świadomość tego, iż powinniśmy ten mecz zamknąć wcześniej, przebywając tyle w polu karnym rywala, mając tyle akcji na połowie przeciwnika, natomiast ŁKS bronił się na tyle skutecznie, że mogliśmy zrobić to dopiero w dogrywce – tłumaczył po meczu szkoleniowiec „Medalików”.
Wszystkie znaki na niebie wskazywały, że dziś tak nie będzie. W końcu częstochowianie drugi ligowy z rzędu mecz grają na swoim stadionie, a w ostatnich 47 meczach w roli gospodarzy zgarnęli całe 95,7% możliwych do zgarnięcia punktów – 33 zwycięstwa i 12 remisów, w tym jeden przed tygodniem. Dziś komplet punktów miał być nie tylko obowiązkowo, ale i gładko zdobyty.
Dlatego też dzisiaj Raków nie zamierzał długo czekać na otwarcie wyniku. Podopieczni Dawida Szwargi od samego początku ruszyli do ataku, co im się mocno opłaciło. Już w czwartej minucie bowiem objęli prowadzenie za sprawą trafienia Bogdana Racovitana, który skorzystał z niezłej wrzutki Plavšicia, a następnie małego zamieszania w polu karnym.
Po pierwszej bramce gospodarze ruszyli w poszukiwaniu drugiej. Jednak zanim ją znaleźli, tradycyjnie musieli kilkukrotnie razić nieskutecznością. Niemniej, jak wspomniano, znaleźli ją, a w zasadzie znalazł sam John Yeboah, który po indywidualnej akcji z prawego sektora ściął do środka, nic nie robiąc sobie z obrońców i podwyższył wynik na 2:0.
Po zmianie stron nic się nie zmieniło. Raków w dalszym ciągu parł do przodu i już na samym początku drugiej odsłony Yeboah skompletował dublet. A kilkadziesiąt sekund później Ante. Crnac, który wcześniej asystował, strzelił na 4:0. Niedługo później swoją cegiełkę do tego triumfu dołożył Sonny Kittel, który dopiero co wszedł na plac gry.
W 82. minucie doszło do wartego odnotowania wydarzenia – w pierwszej ekipie Rakowa zadebiutował jego wychowanek, Patryk Malamis.
Raków Częstochowa – Zagłębie Lubin 5:0 (2:0)
Gole: 4’ Racovitan, 39’, 50’ Yeboah, 54’ Crnac, 66’ Kittel
Raków: V. Kovačević – Pestka, Racovitan, Tudor – Plavšić (64. Drachal), Lederman, Berggren (64. Koczerhin), Silva (82. Malamis) – Yeboah (64. Kittel), Nowak (73. Piasecki) – Crnac
Zagłębie: Dioudis – Kirkeskow, Ławniczak, Nalepa, Kłudka – Poletanowić (59. Mróz), Dąbrowski – Chodyna (46. Pieńko), Bułeca (59. Makowski), Wdowiak (85. Woźniak) – Kurminowski (76. Muñoz)