Można się było spodziewać, że będzie ciekawie. Górnik i Lechia walczą bowiem o to, aby jak najbardziej oddalić się od strefy spadkowej. No i ciekawie było, choć nie tylko dlatego, że ekipy podzieliły się punktami.
Warto zacząć od tego, że spotkały się dziś ekipy dysponujące najgorszymi formacjami defensywnymi w lidze. Zarówno Górnik, jak i Lechia miały przed dzisiejszym meczem straconych 30 goli, co było najgorszym wynikiem w dotychczasowych rozgrywkach.
Można więc było śmiało założyć, że gole dzisiaj padną i tak też się stało. Choć tak zupełnie poważnie, nie musiały. Ale o tym za moment. Najpierw należałoby odnieść się do pewnych pogodowych perturbacji, które niemal sprawiły, iż mecz mógł się wcale nie odbyć.
A wszystkiemu winna była śnieżna nawałnica, która dała o sobie znać około 20.-25. minuty spotkania. W połączeniu z racowiskiem na trybunach, widoczność była na tyle ograniczona, że sędzie główny, Pan Damian Sylwestrzak, postanowił, iż mecz zostanie przerwany.
Po kilkunastu minutach aura nieco uległa zmianie, widoczność się poprawiła, po chwili śnieg znów zaczął sypać z nieba, ale tylko na chwilę. Można było odnieść się do pewnej symboliki – aura była bowiem zmienna niczym forma obu ekip jesienią.
Niemniej po około półtoragodzinnej przerwie, kiedy to na placu boju doskonale spisali się odpowiedzialni za murawę greenkeeperzy oraz inni pracownicy Górnika, pierwsza połowa mogła zostać dokończona. I co ciekawe, przerwa ta podziałała na zawodników zaskakująco dobrze. Stworzyli oni bowiem całkiem sporo sytuacji podbramkowych – raz niecelnie głową strzał oddał Durmus, potem nie trafił w doskonałej okazji w piłkę Podolski, chwilę później znów pod bramką Górnika nieco się zakotłowało.
Koniec końców w doliczonym czasie gry gola na 1:0 zdobył Szymon Włodarczyk, który zamienił karnego na bramkę. Karnego, który – Bogiem a prawdą – być nie powinno. Podobnie jak gola dla Lechii – w drugiej odsłonie wyrównał bowiem Łukasz Zwoliński, który wcześniej paskudnie sfaulował Norberta Wojtuszka, za co obejrzał tylko żółtą kartkę, choć powinien był wylecieć z boiska.