Wyjazdowy maraton pucharowo-ligowy Rakowa zakończony został w Poznaniu. Dziś pierwszy raz od dwóch tygodni, w tym trzech meczów w delegacji, „Medaliki” wracają do Częstochowy, gdzie wciąż nie zwykli przegrywać.
Nawet jeśli Raków znajduje się obecnie w małym dołku, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że na swoim stadionie rozpocznie dziś ze wspomnianego dołku ucieczkę. W ostatnich 23 meczach w roli gospodarza częstochowianie zachowali piętnaście czystych kont (65,2%).
Gola u siebie tracą bowiem co 172,5 minuty gry, na co złożyło się raptem dwanaście straconych bramek w 23 ostatnich meczach. Trudno, by takie liczby nie robiły na kimś wrażenia, a szczególnie na rywalach. Dziś do Częstochowy zawita Radomiak, który w delegacji spisuje się w kratkę – dwa triumfy i trzy porażki w pięciu meczach. Nie da się ukryć, że pomimo natłoku meczów faworyt jest tylko jeden.
Podopieczni Dawida Szwargi w tygodniu zamiast rozgrywek o Puchar Polski – pucharowicze są zwolnieni z gry w I rundzie – mieli do rozegrania zaległy mecz szóstej kolejki PKO BP Ekstraklasy z Lechem Poznań, w którym ponieśli sromotną klęske 1:4. Radomiak zaś udał się do Krakowa na mecz z trzecioligową dziś Garbarnią i również wracał do siebie na tarczy.
– Można ten mecz streścić w jednym zdaniu: popełniając tyle błędów, trudno wywieźć z Poznania punkty. Oczywiście odpowiedzialność za wynik w pierwszej kolejności spoczywa na mnie. To ja biorę pełną odpowiedzialność za decyzje, jakie podjąłem przed i w trakcie meczu. Natomiast wszyscy jako drużyna musimy wziąć się w garść i zrobić wszystko, by poziom energii i intensywności oraz determinacji w najbliższym meczu z Radomiakiem był na poziomie, na jakim Raków przyzwyczaił, że funkcjonuje – przekonywał po czwartkowej klęsce Dawid Szwarga.
Wydaje się, że lepszego rywala na przełamanie częstochowianie mieć nie mogą. Odkąd wrócili na najwyższy poziom rozgrywkowy, mierzyli się przeciwko Radomiakowi cztery razy – dwukrotnie z tych starć wychodzili zwycięsko i dwukrotnie dzielili się punktami.
Start meczu dziś o godzinie 15.