Piast Gliwice poniósł dziś dziewiątą porażkę w sezonie. Tym razem podopieczni Aleksandara Vukovicia ulegli Warcie Poznań, która po raz kolejny udowodniła, że doskonale czuje się w meczach wyjazdowych.
Warciarze doskonale spisują się w tym sezonie na wyjazdach, ale to nie wszystko. Odkąd wrócili na najwyższy poziom rozgrywkowy, ani razu nie ulegli Piastowi na jego terenie. W trzech dotychczasowych meczach przy ul. Okrzei w Gliwicach drużyna z zielonej części Poznania odniosła trzy zwycięstwa, nie tracąc przy tym ani jednego gola.
Skąd ogólnie bierze się doskonała forma Warty na wyjazdach, tłumaczył sam Dawid Szulczek na konferencji przed dzisiejszym meczem: – Wydaje mi się, że jedyne logiczne wyjaśnienie tego jest takie, że gdzie byśmy nie pojechali, przeciwnikom wmawia się, że z kim jak z kim, ale z Wartą muszą zdobyć punkty. (…) Do tego dochodzą nerwy poprzez nakładaną na siebie presję przez ekipę gospodarzy. To wszystko sprawia, że nam się gra łatwiej. Innego logicznego wyjaśnienia tej sytuacji nie ma – zauważył. Całą wypowiedź można znaleźć klikając TUTAJ.
Przed dzisiejszym meczem można się było spodziewać, że to gliwiczanie będą prowadzili grę, a goście będą czyhać na ich błędy, szukając swoich szans z kontrataku. Tak też dziś było.
Na pierwszą bardzo dobrą okazję musieliśmy czekać do około 29. minuty, kiedy to debiutant w wyjściowym składzie, Gabriel Kirejczyk, wypatrzył przed polem karnym Warty dobrze ustawionego Michała Chrapka, który w swoim stylu oddał finezyjny strzał, ale piłka zatrzymała się tylko na poprzeczce. Niemniej jednak dosłownie minutę później to Warta zaatakowała.
I zrobiła to, w przeciwieństwie do Piasta, skutecznie. Świetnym dośrodkowaniem z prawego sektora popisał się Kajetan Szmyt, piłka idealnie znalazła się na głowie Miguela Luisa, a pomocnik Warty zdobył gola w drugim meczu z rzędu. Co ciekawe, młodzieżowiec poznaniaków wcale nie musiał dzisiaj wystąpić w pierwszym składzie – zastąpił bowiem w ostatniej chwili Nilo Maenpaae, który miał rzekomą infekcję.
Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, iż Fin w drugiej połowie zmienił 20-latka i po rzekomej infekcji nie było już śladu. Od tej pory podopieczni Aleksandara Vukovicia szukali swoich szans, kilkukrotnie mogli też nadziać się na kontratak Warty, ale ostatecznie poznaniacy zamknęli mecz na dziesięć minut przed końcem – gola po rzucie rożnym zdobył bowiem Dimitrios Stavropoulos.
Piast nie wykorzystał wczorajszego potknięcia Lechii Gdańsk i tym samym nie wyprzedził w tabeli gdańszczan. Obecnie ma na koncie marne 13 punktów zdobyte w dotychczasowych 16 meczach. Warto też odnotować, iż gliwiczanie ponieśli dziś czwartą porażkę na swoim stadionie z rzędu.
„Piastunki” rok zakończą przeciwko wspomnianej Lechii Gdańsk. Niewykluczone, że będzie to bój o zimowanie poza strefą spadkową. Choć warto również przypomnieć, że gdańszczanie mają jeden zaległy mecz.