Bez niespodzianki w Tychach. Legia Warszawa bez większego problemu ograła GKS Tychy 3:0, dzięki czemu zameldowała się w kolejnej rundzie Pucharu Polski.
To miało być prawdziwe piłkarskie święto w Tychach. Podopieczni Dariusza Banasika mogli dziś liczyć na doping praktycznie całego stadionu.
– Wiem, że Tychy żyją tym meczem, ale w futbolu trzeba się mobilizować na każde spotkanie. Mam nadzieję, że wreszcie wypełnimy stadion w całości i będzie to piłkarskie święto. (…) Musimy wykorzystać atut własnego boiska i kibiców, którzy będą nam mocno dopingować. Zagramy odważnie, wysoko, ale spotkanie będzie miało swoje fazy, pojawi się też praca w defensywie. Na taki mecz trzeba przygotować specjalny plan – zapowiadał trener GKS-u, Dariusz Banasik.
Niestety dla miejscowych, wicemistrz Polski to piłkarskie święto ot tak zepsuł. I to w już w pierwszej połowie. Warszawianie przyjechali do Tychów z niezbyt dobrymi humorami – ostatnio częściej rozczarowywali, aniżeli zachwycali. Nic więc dziwnego, że od samego początku zamierzali wziąć sprawy w swoje ręce.
Już na samym początku gospodarze omal nie sprowokowali rzutu karnego, ale sędzia po analizie VAR zdecydował się anulować pierwotnie podjętą decyzję. Niemniej jednak chwilę później co się miało dokonać, dokonali się – Blaż Kramer otworzył wynik spotkania.
Kilka minut później za sprawą trafienia Marca Guala było już 2:0 dla Legii. Na dziesięć minut przed przerwą Kramer zanotował dublet. Po zmianie stron wynik nie uległ już zmianie.
GKS Tychy – Legia Warszawa 0:3 (0:3)
Gole: 10’, 35’ Kramer, 15’ Gual
GKS: Kostrzewski – Nedić, Budnicki, Tecław – Błachewicz, Wojtuszek, Żytek (40. Radecki), Machowski (46. Dijaković)– Niewiarowski (46. Mystkowski), Rumin (46. Mikita)– Śpiączka (75. Skibicki)
Legia: Tobiasz – Jędrzejczyk, Kapuadi, Gil Dias – Augustyniak, Cehlaka, Slisz, Wszołek (79. Rosołek) – Gual (71. Muçi), Josue (79. Elitim) – Kramer (71. Pekhart)