Katastrofalny mecz w wykonaniu Górnika Zabrze. Podopieczni Bartoscha Gaula zainaugurowali wiosnę od porażki z Cracovią, która nie musiała się specjalnie wysilać, by zanotować komplet punktów.
Mieli rozpocząć rundę wiosenną z wysokiego C. Tak, aby nie musieć bić się o utrzymanie do samego końca. Oczywiście do końca rozgrywek pozostaje jeszcze ogrom grania, ale początek wiosny powinien na dobre zdefiniować cały sezon. Bo już teraz różnica między strefą spadkową, a czwartym miejscem gwarantującym europejskie puchary jest bardzo niewielka.
A już dziś można założyć, że z taką grą zabrzanom trudno będzie walczyć o coś więcej, niż tylko utrzymanie. Ba, z tak słabą grą ciężko będzie w ogóle wywalczyć pozostanie w elicie. Nawet jeśli mówi się, że gra się tak, jak przeciwnik pozwala – trudno, żeby na cokolwiek rywal miał Górnikowi pozwolić, skoro ten specjalnie nie mógł choć troszkę mu zagrozić.
Przed spotkaniem można było założyć, że to zabrzanie będą prowadzić grę, Cracovia zaś będzie próbowała swoich sił z kontrataku, nastawiając się głównie na obronę, bez większych szarż na początku i ze sporą dozą cierpliwości. Ale było nieco inaczej. Choć krakowianie mieli okazję zazwyczaj tak właśnie czynić, to dzisiaj wyszli z założenia, by spróbować poszukać gola, prowadząc grę. No i dość szybko to uczynili.
I nie potrzebowali do tego składnej akcji, a wystarczał stały fragment gry, z czym w obecnych rozgrywkach Górnik ma wielkie problemy. Już w 17. minucie dobrą wrzutkę z rzutu rożnego wykorzystał Virgil Ghita, który nie dał najmniejszych szans Bielicy, przelobowując go strzałem głową.
Od tej pory wiadomym było, że Cracovia może już grać to, co lubi najbardziej. W wolnym tłumaczeniu: mogła się od tej pory nastawić na kontrataki. I tak też zrobiła, oddając gościom piłkę. Jednakże ci nie potrafili tego wykorzystać. Operowali częściej futbolówką, ale nic z tego nie wynikało. Najlepszym tego podsumowaniem statystyka strzałów – zabrzanie do przerwy oddali tylko jeden strzał…
Niestety dla zabrzan obraz gry po przerwie nie uległ jakoś specjalnie zmianie. Znów Cracovia zaczęła od prowadzenia gry, co zresztą jej się opłaciło – już osiem minut od pierwszego gwizdka drugiej odsłony prowadziła bowiem 2:0. I ponownie gola zdobyła po rzucie różnym, ale tym razem katem Górnika okazał się Dawid Jablonsky.
Mimo tego że znów zabrzanie mogli częściej operować piłką, ponownie nie potrafili zagrozić bramce strzeżonej przez Karola Niemczyckiego. Dopiero w doliczonym czasie gry byli najbliżsi zdobycia gola kontaktowego – w poprzeczkę zza pola karnego strzelił Podolski.
Do końca meczu wynik nie uległ zmianie. Górnik tym samym nie umocnił swojej przewagi nad strefą spadkową. A biorąc pod uwagę remis Piasta i zwycięstwa Zagłębia oraz Lechii – sytuacja zabrzan robi się coraz gorsza.