Osiem goli i czerwona kartka. Po nieprawdopodobnie szalonym meczu Ruch podzielił się punktami z Cracovią, choć ponad godzinę grał w przewadze…
Gdyby wziąć pod uwagę wyłącznie pięć ostatnich ligowych meczów, najgorszy byłby ŁKS – jeden punkt. Tuż nad nim byłyby ekipy Ruchu i Cracovii – po trzy „oczka”. Jedynie lepszym bilansem bramkowym wyróżnia się drużyna z Krakowa, której ten wynosi 3:5, Ruchu zaś 4:7.
Zresztą ich ostatnie sześć meczów to, jak już wspomniano, raptem trzy remisy i trzy porażki. Zwycięstw próżno ostatnio szukać – Cracovii sztuka ta udała się pod koniec września w ramach 10. kolejki z ŁKS-em, a Ruchowi 28 lipca. Również przeciwko ŁKS-owi.
– Jedziemy do Krakowa powalczyć, pokazać się z lepszej strony niż choćby w pierwszej połowie meczu z Koroną i w końcu wygrać – zapowiadał dzisiejszy mecz z Cracovią szkoleniowiec Ruchu, Jan Woś.
Całkiem nieźle w dzisiejszy mecz wszedł Ruch. Już na samym początku dwukrotnie ratować kolegów przed utratą bramki musiał golkiper gospodarzy. I, niestety dla „Niebieskich”, dwukrotnie uczynił to skutecznie. Cracovia zaś odgryzła się w 18. minucie, kiedy to Benjamin Kallman zagrał świetną piłkę do Michała Rakoczego, dzięki czemu młodzieżowiec Cracovii otworzył wynik meczu.
Ruch od razu chciał odrobić stratę. Niedługo później świetną długą piłkę na wolne pole do Miłosza Kozaka zagrał Krzysztof Kamiński. Pomocnik chorzowian wyszedł sam na sam z bramkarzem, próbował go minąć, nie zdołał oddać strzału, podał do Łukasza Monety, a ten koncertowo zmarnował doskonałą sytuację.
Niemniej jednak sędziowie VAR dopatrzyli się tam zagrania ręką Otara Kakabadze, co poskutkowało rzutem karnym i – co równie istotne – czerwoną kartką dla Gruzina. „Jedenastkę” na gola pewnie zamienił Daniel Szczepan, dla którego było to szóste trafienie w sezonie. Cracovia nie zamierzała nic sobie robić z tytułu gry w osłabieniu. Chwilę po wyrównaniu Rakoczy mógł skompletować dublet, ale zdołał tylko obić słupek.
Kiedy wydawało się, że do przerwy wynik nie ulegnie zmianie, goście mieli do wykonania serię rzutów różnych, którymi brylował Starzyński. Pomocnik Ruchu kilkukrotnie próbował wkręcić piłkę do bramki i przynajmniej dwa razy był bardzo blisko. W jednej z kolejnych prób „Niebiescy” zdołali wreszcie umieścić piłkę w bramce, a konkretnie uczynił to Mateusz Bartolewski. Jak podaje serwis EkstraStats: pierwszy raz w tym sezonie (i pierwszy raz od 22. kolejki sezonu 2016/17, mecz z Legią) Ruch strzelił dwa gole w pierwszej połowie meczu Ekstraklasy.
Po zmianie stron Cracovia od razu ruszyła do odrabiania strat – w efekcie już na samym początku drugiej odsłony krakowianie obili słupek. Niespełna kwadrans później Karol Knap wyrównał, a drugą asystą popisał się Kallman. Ale Ruch nie zamierzał się poddać – chwilę później Szczepan skompletował dublet!
W 77. minucie było już 3:3! Patryk Makuch wyrównał bowiem wykorzystując świetne dogranie Rakoczego z rzutu wolnego. Tym samym mecz po raz kolejny rozpoczął się od nowa. Ale tylko na chwilę, bo kilka minut później Ruch ponownie wyszedł na prowadzenie – gola na 4:3 zdobył Tomasz Swędrowski. Jakby tego było mało, na trzy minuty przed końcem podstawowego czasu gry sędzia po konsultacji VAR zdecydował się podyktować Cracovii rzut karny. I w samej końcówce mieliśmy stan wynikowy: 4:4! Mimo doliczonych siedmiu minut rezultat nie uległ już zmianie.
Cracovia – Ruch Chorzów 4:4 (1:2)
Gole: 18’ Rakoczy, 60’ Knap, 77’ Makuch, 89’ Knap – 32’, 63’ Szczepan, 45+2’ Bartolewski, 81’ Swędrowski
Cracovia: Madejski – Ghita, Jugas (74. Rapa), Hoskonen – Kakabadze, Atanasov (74. Rózga), Knap, Rakoczy, Skovgaard (84. Śmiglewski) – Makuch, Kallman
Ruch: Kamiński – Michalski, Szur, Sadlok (73. Szymański), Bartolewski – Podstawski, Swędrowski – Kozak (92. Foszmańczyk), Starzyński (58. Feliks), Moneta (92. Długosz) – Szczepan
Daniel SzczepanJan WośMateusz BartolewskiRuch ChorzówTomasz Swędrowski