Nadal jestem głodny gry – przekonuje Maciej Sadlok, którego dorobek składa się łącznie z 350 występów na najwyższym poziomie rozgrywkowym – 97 z nich rozegrał w barwach Ruchu Chorzów, 222 w Wiśle Kraków oraz 31 w Polonii Warszawa.
Dla doświadczonego obrońcy „Niebieskich” ostatni mecz ligowy z Pogonią Szczecin był wyjątkowy, bo 350. w Ekstraklasie.
– To powód do dumy, pracowało się na to całe życie. Indywidualnie to fajna sprawa, ale trzeba walczyć dalej, by zdziałać jeszcze więcej. Nadal jestem głodny gry. Kończąc swój ostatni mecz w Ekstraklasie w barwach Wisły zdawałem sobie sprawę, że mam ich 340. Podejrzewałem, że może być już trudno, by osiągnąć pułap 350 – skomentował swój wyczyn na łamach oficjalnej strony Ruchu Chorzów. – Nie skupiałem się na tym, ale awansowaliśmy z Ruchem i w którymś momencie sprawdziłem, dlatego wiedziałem, że 350. przypadnie właśnie na mecz z Pogonią – dodał.
– Czasy się zmieniły. Dziś jest trochę łatwiej wyjechać do zagranicznej ligi. Młody zawodnik zagra kilka meczów i już pojawiają się oferty, na rynku bardzo mocno działają agenci. Jeszcze 10-15 lat temu wyglądało to trochę inaczej. Musiałeś zagrać cały sezon i dopiero wtedy ktoś mógł zacząć się interesować, nie było przepisu o młodzieżowcu… Wiem, że występów mogłem mieć jeszcze więcej. Drobne urazy zdarzają się zawsze, ale żałuję, że zdarzyła mi się długa przerwa, podczas której nie grałem w piłkę ponad rok. Cieszę się jednak i doceniam to, co osiągnąłem – tłumaczy obrońca.
Sadlok odniósł się również do obecnej sytuacji klubu.
– Wiedziałem, że po awansie będzie trudno; że będzie przeskok. Po cichu liczyłem jednak, że punktów będzie trochę więcej. Nie jest tak, że ktoś nas tłamsi, leje. Nie dopisuje nam tak do końca szczęście, chociaż ze trzy „oczka” mogliśmy mieć więcej. Trzeba jednak szukać pozytywów, upatrywać też szansy w tym, że nie punktują też inne drużyny z dołu. Wiem, że okrzepliśmy i będzie to wyglądało trochę inaczej. Sezon jest długi, ale zakopać się w dole można bardzo szybko. Dlatego czekamy z niecierpliwością na kolejny mecz – podkreśla.
Po reprezentacyjnej przerwie Ruch uda się do Łodzi na mecz z Widzewem.
– Nie jest to łatwy teren, publika mocno wspiera drużynę. Widać, że na Widzewie jest cały czas dobry „flow”, zmiana trenera podziałała na niego bardzo pozytywnie. Ale my musimy patrzeć na siebie i zrobić wszystko, by przywieźć punkty z Łodzi – zaznacza defensor.
W następnej kolejce „Niebieskich” czeka debiut na Stadionie Śląskim.
– Może tam być niesamowicie, ale doprowadzić do tego musimy również my swoją grą – tak, by kibice lgnęli na stadion. Na razie w szatni nie mówimy o tym jeszcze bardzo głośno, bo najważniejszy jest niedzielny wyjazd. Najważniejsze, by zrobić mały krok – małymi krokami można dojść do czegoś większego. Trzeba wykonać go w Łodzi. Wszyscy bardzo czekamy na zwycięstwo, jesteśmy już go mocno głodni – kończy Sadlok.