Kryzys dopadł podopiecznych Bartoscha Gaula. Po przerwie reprezentacyjnej Górnik w kiepskim stylu przegrał dwa mecze z rzędu, a teraz czeka go starcie z niepokonanym od siedmiu ligowych spotkań Lechem Poznań.
Zabrzanie zajmują obecnie 14. miejsce w tabeli, mając jedynie dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Nic więc dziwnego, że sympatycy Górnika nieco się niepokoją.
– Faktem jest, że jesteśmy nisko w tabeli, ale drużyny, które są bezpośrednio pod nami mają mecz rozegrany więcej, te, które są nad nami też mają mecz więcej. W Śląsku Wrocław niedawno też była wielka panika, a po zwycięstwie z nami są w środku tabeli. (…) My też możemy zacząć panikować, ale panikowaniem żadnego problemu nigdy nie rozwiązałem. Musimy dobrze pracować na treningach i dzięki temu nieco przyspieszyć budowę drużyny – przekonuje Gaul.
Nie da się ukryć, że zabrzanie nie mają ostatnio najlepszej passy. Od zwycięstwa z Koroną przegrali dwa kolejne spotkania, a co gorsza, na swoim stadionie ostatni raz zatriumfowali dopiero 7 sierpnia – w meczu przeciwko Rakowowi Częstochowa. Od tamtej pory w czterech kolejnych meczach na swoim obiekcie zdobyli raptem dwa punkty na dwanaście możliwych.
Bartosch Gaul ma świadomość tego, że o przełamanie w niedzielnym meczu będzie niezwykle ciężko. – Spodziewam się dużej jakości indywidualnej. Widać, że piłkarsko to jest bardzo dobrze ułożona drużyna. Wiemy, że mają intensywne tygodnie za sobą, a także przed sobą, ale szerokość kadry robi wrażenie. Na niektórych pozycjach wiemy, kogo wystawią, na niektórych nie wiemy, ale nie zmienia to faktu, że piłkarsko jest to dobrze poukładana drużyna – mówił na konferencji przed nadchodzącym spotkaniem.
CZYTAJ TAKŻE >>> Czy Górnik i Piast wreszcie się przełamią? [ZAPOWIEDŹ KOLEJKI]
– Mają skrzydłowych z niezłą szybkością, Skóraś dysponuje dobrym dryblingiem, mają napastników, którzy potrafią utrzymać się przy piłce. Musimy uważać na kontrataki ze względu na ich szybkość i jakość piłkarską. (…) Na pewno trudno będzie trzymać Lecha daleko od własnej bramki, ale chociażby z Rakowem i Legią nam się udało spressować rywali, tam też była piłkarska jakość, ale akurat nie była przeciwko nam aż tak bardzo widoczna i chcielibyśmy coś takiego zrobić w niedzielę – przekonywał trener zabrzan.
Warto odnotować, iż Lech ma nieco mniej czasu na regenerację ze względu na rozegrany w czwartek mecz w ramach Ligi Konferencji Europy.
– Dla mnie najważniejsze jest, byśmy patrzyli na siebie i robili swoje. Ja uważam, że jeśli się gra w pucharach to są to wyłącznie pozytywne rzeczy. Można marudzić na to, że jest wówczas dużo podróży, ale przynajmniej jest polski klub w europejskich pucharach, dlatego widzę tutaj raczej pozytywy. Tym bardziej, że Lech ma tylu zawodników do rotacji, że to ich nie osłabia – skomentował Gaul.
Drużyna Górnika to obecnie plac budowy. Nic dziwnego, że piłkarze popełniają sporo błędów indywidualnych, jak na przykład w meczu ze Śląskiem. Odniósł się do nich sam szkoleniowiec.
– Poprawiamy je na każdym treningu. Każde ćwiczenie z piłką polega na tym, aby jej nie stracić, wziąć na siebie odpowiedzialność w defensywie. Oczywiście braliśmy pod uwagę błędy z pierwszej połowy we Wrocławiu. Te błędy były fatalne, choć od tygodni nam się taka liczba ich nie przytrafiła. Mało tego, wcześniej było chwalone, że rzadziej tracimy futbolówkę, ostatnio się coś tutaj popsuło.
– Nie zmieniamy modelu treningów z tygodnia na tydzień. Podobnie z defensywą. Potrzebujemy wyrobienia automatyzmów. Wiem, że ludzie nie chcą tego słyszeć, że potrzebujemy czasu i cierpliwości, bo ja też chciałbym to jak najszybciej zmienić, tak szczerze mówiąc też mi jej brakuje, ale musimy uzbroić się w cierpliwość. Rytm treningowy to nie rytm meczowy – dodał.
Bartosch Gaul został również zapytany o nowo sprowadzonych zawodników – Robina Kambera i Amadeja Marosa. Jak poinformował, ten pierwszy zmagał się ostatnio z problemami zdrowotnymi, choć i zdążył już rozegrał tydzień temu 80 minut w trzecioligowych rezerwach, a drugi potrzebuje jeszcze troszkę czasu na aklimatyzację. – Każdy zawodnik jest inny i może wymagać nieco więcej czasu na aklimatyzację, ale z tego co wiem, na przykład Jimenez też nie zaklimatyzował się od razu. Też należało na niego chwilę poczekać – zauważył.
Szkoleniowiec zdradził na koniec, że nie interesuje go, iż w klubie obecnie nie ma prezesa oraz dyrektora sportowego. – Zdecydowałem się na przyjście do Górnika i pracuję tutaj z pasją. Nie jest tak, że przychodzę przed treningiem i od razu po uciekam do domu. Rozwijamy tutaj wiele rzeczy. Nie chcę słyszeć wymówek, że nie ma prezesa, że nie ma dyrektora sportowego, musimy sobie z tym radzić. Bez marudzenia. Zdawaliśmy sobie sprawę, że praca tutaj to nie będzie sprint, tylko raczej maraton. Taka jest prawda – skończył sternik Górnika.