Górnik Zabrze z drugim efektownym zwycięstwem z rzędu! Tym razem zabrzanie pod batutą Bartoscha Gaula zagrali koncert na przepięknym stadionie w Szczecinie!
A zwyciężyć tam to niemały wyczyn. Pogoń do dzisiaj była na swoim terenie niepokonana. Szczecinianie na swoim terenie rozegrali do dzisiaj siedem spotkań, w których zgarnęli łącznie 15 punktów. Warto też dodać, że do dzisiaj stracili tylko siedem goli. Jak nietrudno policzyć, aż 36% goli Pogoń straciła w meczu z Górnikiem.
Zeszłotygodniowe przełamanie faktycznie podziałało na podopiecznych Bartoscha Gaula, jak lek na całe zło. Widać było, że z zabrzan zeszło ciśnienie, łatwiej im było cieszyć się piłką, a każda akcja, którą przeprowadzali, była przez to niezwykle konkretna. Zarówno w ofensywie, jak i defensywie. I tu, i tu Górnik zmienił się ostatnimi czasy diametralnie. Nabrał pewności i tą pewnością emanuje na lewo, prawo, w górę i w dół!
Już w samo spotkanie piłkarze niemieckiego szkoleniowca weszli znakomicie. Nie minęło pięć minut i otworzyli wynik. A uczynił to po krótko rozegranym rzucie rożnym Aleksander Paluszek. Młodzieżowiec wrócił do składu po tym, jak tydzień temu pauzował za kartki i zastąpił kontuzjowanego Richarda Jensena.
Niedługo później szczecinianie powoli zaczynali dochodzić do głosu, coraz częściej zawiązywali składne akcje w bocznych sektorach. Brylował tam oczywiście Kamil Grosicki, którego wspierał ustawiony pięterko niżej Leo Borges.
To tamtą stroną na nieco trzy minuty przed końcem pierwszej odsłony popędził wspomniany reprezentant Polski, który wyłożył piłkę wprost do Luki Zahovicia, a Słoweniec bez większego problemu umieścił piłkę w siatce i mecz zaczął się od nowa.
W drugich 45 minutach goście zagrali wręcz koncertowo. Niedługo po przerwie podopieczni Bartoscha Gaula znów objęli prowadzenie. Najpierw niezły strzał ze skraju pola karnego oddał Erik Janża, powstrzymał go młody golkiper Pogoni, ale chwilę później ten drugi został pokonany przez Kanjiego Okunukiego. Tym samym Japończyk już na dobre zrehabilitował się za babola w Grodzisku.
Dosłownie trzy minuty później Podolski po raz czwarty w sezonie wyłożył piłkę do najskuteczniejszego strzelca Górnika – Szymona Włodarczyka, który na dziś ma już siedem trafień w sezonie. Jakby tego było mało mecz zamknął na około kwadrans przed końcem podstawowego czasy gry Lukas Podolski.
A dokonał tego w sposób niesamowity, który aż ciężko opisać. Będąc mniej więcej na 50. metrze od bramki rywala, zauważył wysuniętego, a wręcz niebezpiecznie wysoko ustawionego Klebaniuka i bezlitośnie przelobował młodego golkipera.
Tym samym Górnik odniósł drugie zwycięstwo z rzędu i to drugie w koncertowym stylu. Co równie istotne – drugie trzema golami różnicy!
Bartosch GaulGórnik ZabrzeLukas PodolskiPKO EkstraklasaSzymon Włodarczyk