Trzecia porażka GKS-u Tychy. Tym razem podopieczni Dariusza Banasika polegli w Płocku z tamtejszą Wisłą.
Można założyć, że ten mecz mógł się zupełnie inaczej ułożyć, gdyby Mateusz Radecki wykorzystał rzut karny w 14. minucie. Niestety dla ekipy z Tychów tego nie uczynił i około dwóch kwadransów później wynik otworzył kapitan gospodarzy, Łukasz Sekulski, który podwyższył prowadzenie dwie minuty po przerwie.
W 61. minucie było już 3:0 za sprawą trafienia Adama Chrzanowskiego, który wykorzystał podanie Fabiana Hiszpańskiego. W samej końcówce Jakub Grič strzelił czwartą bramkę, a wynik honorowym golem ustalił Jakub Budnicki i mecz zakończył się porażką GKS-u 1:4.
Górnik przegrywa w Warszawie po golu w doliczonym czasie gry
– Ciężko oceniać ten mecz w tej chwili, bo wynik jest wysoki. Natomiast ja miałem takie wrażenie, że był on wyrównany, bardzo wyrównany, momentami nawet z naszą przewagą, szczególnie jeżeli chodzi o posiadanie piłki, rozgrywanie akcji – skomentował na gorąco porażkę trener tyszan, Dariusz Banasik.
– Kluczem na pewno była sytuacja z 45., no i chyba 46. minuty, gdzie dostajemy bramkę do szatni, wyprowadzamy kontratak, wydaje się, że mamy możliwość zdobycia bramki albo przynajmniej utrzymania piłki, wyprowadzamy kontratak i potem tracimy piłkę i jest rzut karny, który na początku wydaje się, że nie jest tym karnym, a potem jednak nim jest. Bramka do szatni. W szatni wiele słów motywacyjnych, ale co z tego, jeżeli w pierwszej akcji dostajemy bramkę na 2:0. Niestety, tutaj możemy zastanawiać się choćby nad taktyką, ale kiedy traci się bramkę do szatni i po wyjściu z szatni, ciężko jest odwrócić losy meczu – tłumaczył.
Jak dodał, na zapleczu Ekstraklasy zazwyczaj wygrywa ten, kto pierwszy otworzy wynik.
– Tutaj mam pretensje też przede wszystkim do Mateusza Radeckiego. Jak mamy sytuację na 1:0, czyli rzut karny, to musi być bramka… Na wyjeździe bramka na 1:0 i już inaczej się mecz układa. Tutaj zamiast my prowadzić ten mecz w pierwszej połowie, to ten mecz po prostu po pierwszej połowie przegrywamy – nie krył rozczarowania Banasik.
– Wydaje mi się, że Wisła Płock w jednym aspekcie była zdecydowanie lepsza od naszego zespołu. W momencie, kiedy przejmowała piłkę, bardzo szybko przechodziła do ataku i sporo tych sytuacji było takich, że sobie troszeczkę z tym nie radziliśmy. Ale też bramki, które dziś traciliśmy po stałych fragmentach, jakichś tam uderzeniach głową, wydaje mi się, że za łatwo, także grę w obronie dziś oceniam negatywnie, jeżeli chodzi o nasz zespół – ocenił.
Trener mimo wysokiej porażki znalazł też kilka plusów w grze swoich podopiecznych.
– W ofensywie stworzyliśmy sobie sporo akcji, nawet już przy tym wysokim wyniku. Zmiany kilku zawodników też były dobre. Ale tak jak mówię: jeżeli się gra słabo w obronie, traci się tak bramki i nie strzela rzutów karnych, to nie możemy myśleć o dobrym wyniku. Myślę, że trzeba o tym meczu jak najszybciej zapomnieć i skupić się na kolejnych. A tak jak mówiłem, gratuluję gospodarzom i myślę, że zasłużenie wygrali ten mecz – zakończył.