Każdy punkt należy szanować, ale faktem jest, że piłkarze Ruchu Chorzów mają prawo czuć niemały niedosyt po wczorajszym remisie z Górnikiem Łęczna. Mogli skorzystać bowiem z potknięcia ŁKS-u, co częściowo uczynili, choć gdyby wygrali, zrównaliby się punktami z łodzianami.
Koniec serii trzech zwycięstw Ruchu Chorzów. „Niebiescy” podzielili się punktami na wyjeździe z Górnikiem Łęczna i tym samym nie zrównali się punktami z obecnym liderem z Łodzi.
Gola na wagę remisu zdobył Szymon Kobusiński, dla którego było to drugie trafienie w barwach Ruchu Chorzów. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, iż 24-latek rozegrał dopiero dwa spotkania w ekipie z Chorzowa. Wcześniej popisał się trafieniem w debiucie ze Stalą Rzeszów. Biorąc pod uwagę dotychczasowy dorobek minutowy napastnika – Kobusiński wpisuje się na listę strzelców co 35 minut!
Jak przekonuje trener chorzowian – można remis wydaje się zasłużonym rezultatem.
– Można mówić o sprawiedliwym wyniku. Na pewno od początku graliśmy o zwycięstwo, niestety gospodarze mieli dziś Krykuna, który narobił nam sporo problemów. Z jego strony groziło nam największe niebezpieczeństwo. Chwała chłopakom, że podnieśliśmy się w drugiej połowie – powiedział po meczu Jarosław Skrobacz, cytowany przez oficjalną stronę Ruchu Chorzów.
– Musieliśmy zagrać trochę bardziej bezpośrednio. W pierwszej połowie chcieliśmy się utrzymywać przy piłce, a tak nie do końca się dało. Wiadomo, jaka jest pora roku, nawierzchnia, to nie pomagało, piłka skakała, trudno było ją opanować. Szanujemy punkt, bo w końcowym rozrachunku każdy punkt może być ważny. Gramy dalej – dodał szkoleniowiec.
W nadchodzącej serii gier chorzowianie podejmą na wyjeździe Chojniczankę, która znajduje się w strefie spadkowej.