Jastrzębski Węgiel i Aluron CMC Warta Zawiercie wygrały swoje mecze w Lidze Mistrzów CEV.
Jastrzębski Węgiel i Aluron CMC Warta Zawiercie wygrały swoje mecze w Lidze Mistrzów CEV. Oba zespoły są liderami grup. Jastrzębianie pokonali Montpellier 3:1. To pierwsze spotkanie w tym sezonie, w którym przegrali seta. Warta wygrała z Hebarem Pażdarik również 3:1.
W meczu Aluron CMC Warty Zawiercie było blisko tie-breaka. Ostatnią partię zawiercianie wygrali 28:26.
– Skład Hebaru zbudowany jest z doświadczonych zawodników, którzy zjedli zęby na siatkówce. Dołączonych jest do niego trzech młodszych siatkarzy, którzy też prezentują odpowiedni poziom. Do tego własna hala i kibice. W Bułgarii jest gorący teren. Aby tu wygrać, trzeba dać z siebie maksimum – powiedział Bartosz Kwolek.
– To był dla nas trudny mecz, ponieważ Heber to dobry zespół. Udowodnił to w meczu z nami. U siebie gra bardzo dobrze, a w Berlinie prawie wygrał. Już przed meczem wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Ale pod koniec czwartego seta pokazaliśmy, że mamy odpowiednią jakość w swojej grze, możemy odrobić straty i końcówkę obrócić na naszą korzyść. Może pod koniec czwartego seta byliśmy bardziej stabilni, ale taka jest siatkówka. O wszystkim decyduje jedna piłka – dodał Uros Kovacević.
Jastrzębski chociaż przegrał seta nie miał tak trudnego zadania. Pozostałe partie zdobywcy Superpucharu Polski rozegrali pewnie i nie pozwolili Francuzom na wiele.
– Zespół z Montpelier postawił wszystko na zagrywkę. To w pewnym momencie mu się opłaciło, bo odrzucił nas od siatki, a my mieliśmy problemy ze skończeniem wysokich piłek. Natomiast później, kiedy zaczęły mu się przytrafiać seriami błędy na zagrywce i nie wiedział jak sobie poradzić, kiedy my już zaczęliśmy lepiej przyjmować, to gra zaczęła nam się zazębiać – powiedział Łukasz Wiśniewski, środkowy Jastrzębskiego.
– Myślę, że byliśmy uśpieni poprzednią edycją Ligi Mistrzów, w której miałem wrażenie, że drużyny na mecze z nami wychodziły z takim nastawieniem, że nie da się z nami powalczyć. W tym sezonie jest całkowicie inaczej, bo najpierw Vojvodina, a teraz francuska drużyna z południowoamerykańskim zaciągiem gra fajnie w siatkówkę i walczy. Nie jest tak, że wychodzimy na boisko i gładko ogrywamy rywali. Musimy zostawić na nim dużo zdrowia i serca, żeby zwyciężyć. Nie było tak łatwo jak wszyscy by się tego spodziewali, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że wygraliśmy jedenaście meczów z rzędu. Ale myślę że to dobrze, bo takie spotkania budują zespół – dodał Jakub Popiwczak, libero.