Już w najbliższą sobotę Ruch Chorzów po raz pierwszy w tym sezonie zagra na Stadionie Śląskim. Dziś odbyła się tam konferencja prasowa z udziałem szkoleniowca „Niebieskich”.
– Cały czas oczekiwaliśmy na powrót do Chorzowa. W Gliwicach poczuliśmy się już troszeczkę zadomowieni, a teraz czeka nas nowe miejsce i nowe wyzwanie. Czuć ekscytację. Przyjeżdżając dzisiaj na Stadion Śląski, wszystko pachnie nowością. Liczymy, że sama obecność w Chorzowie oraz wsparcie kibiców będą nam sprzyjały – rozpoczął konferencję prasową trener Ruchu, Jarosław Skrobacz, cytowany przez serwis „Niebiescy. pl”.
– Myślę, że jego wielkość nie przytłoczy naszej drużyny. Bardziej obawiam się, że nawet jak tu będzie 30 tysięcy widzów, to ten stadion będzie zapełniony do połowy i będzie można odnosić wrażenie, że ludzi nie jest zbyt dużo. My jako zespół bardzo dobrze czujemy się w spotkaniach, kiedy jest komplet, a doping jest bardzo głośny i nawet nie słyszymy siebie na boisku. To nam pomaga. Dzięki wsparciu kibiców czeka nas rekord frekwencji ostatnich lat i myślę, że to nam pomoże – dodał szkoleniowiec.
Premierowym rywalem Ruchu w „Kotle Czarownic” będzie Śląsk Wrocław, który notuje znakomitą serię dziewięciu meczów bez porażki, a ostatnio zwyciężył z Legią Warszawa 4:0.
– Doskonale wiemy, że w tej lidze nie ma spotkań łatwych. Jeśli ktoś na takie liczy, to bardzo szybko jest sprowadzany na ziemię. Obojętnie z kim się gra, trzeba być solidnym, skoncentrowanym i w naszym przypadku wznosić się na wyżyny umiejętności, żeby realnie myśleć o punktach. Wszystko się może zdarzyć. My nie jesteśmy w tej lidze chłopcem do bicia. Nie jest tak, że ktoś nas bardzo mocno dominuje i nie jesteśmy zespołem, który bardzo mocno odstaje. Wyniki na pewno mogły być lepsze i sami tego oczekiwaliśmy. Z każdym rywalem musimy wznosić się na wyżyny – przekonuje Skrobacz.
Czy Raków jest gorszy niż przed rokiem?
Reklama
Szkoleniowiec odniósł się również do dotychczasowych meczów, które z reguły jego podopiecznym nie wychodziły tak, jak powinny.
– W tych dotychczasowych spotkaniach staraliśmy się bardzo mocno o to, żeby utrzymywać się przy piłce, grać, wymieniać sporo podań i próbować zmęczyć przeciwnika. Różnie to wyglądało, bo oczywiście zawsze jest rywal, który też realizuje swój plan. Jeśli spojrzelibyśmy na aspekt utrzymywania się przy piłce, to Śląsk jest jednym zespołów w tej lidze, który jest przy niej najmniej. Daje to do myślenia, ale daje również to, ile mają punktów i w jaki sposób wygrali na przykład ostatnie spotkanie z Legią. Bardzo mocno się koncentrujemy i myślimy nad tym, jak będziemy grać przeciwko Śląskowi. Drużyna już dzisiaj usłyszy pierwsze wskazówki, a szczegóły poznają wszyscy w najbliższych dniach – podkreślił.
Opiekun „Niebieskich” nawiązał również do przełożonego meczu przyjaźni z Widzewem.
– Nie mieliśmy tam wpływu na nic, a chcieliśmy grać i byliśmy zawiedzeni, że to spotkanie się nie odbyło. Po przyjeździe z Łodzi do Chorzowa przeprowadziliśmy jeszcze trening i to była mocna intensywna gra wewnętrzna. Wyrównaliśmy te obciążenia meczowe i to nawet w większym stopniu, bo zagrało ponad 20 zawodników. Pod tym kątem nie mamy problemu – zauważył.
A co z sytuacją kadrową?
– Mamy kilku zawodników, którzy wracają i wchodzą w trening. Pierwsze zajęcia po dłuższej przerwie to zawsze czas, kiedy czekamy na reakcję na obciążenia. Myślę o Barnowskim, Sikorze, Starzyńskim, ostatnio wrócił też Sedlak. Poza treningiem jest oczywiście kontuzjowany Michał Buchalik. Wczorajsza jednostka pokazała nam, że idzie to w dobrym kierunku, ale dmuchajmy na zimne – wyjaśnił Skrobacz.
– Jesteśmy przed pierwszym meczem i bardzo nam zależało, żeby przeprowadzić tutaj zajęcia. Śląsk gra na bardzo podobnym, dużym stadionie. Chcemy się zapoznać z tą murawą, oświetleniem, dlatego cieszymy się na ten trening. Liczymy na taką owocną współpracę ze Stadionem Śląskim. Przypomnę, że w Gliwicach nie mogliśmy odbyć ani jednego treningu, więc już na wstępie jesteśmy na plus – dodał na zakończenie trener Ruchu.