Bez polotu, bez pomysłu i bez szans Raków Częstochowa w starciu z austriackim Sturmem Graz. W efekcie uległ mu 0:1.
Nie udało się zapunktować w Bergamo, wypadało wreszcie uczynić to w roli gospodarza przeciwko teoretycznie najsłabszemu rywalowi w grupie. Jak przekonywał szkoleniowiec Rakowa, mistrzowie Polski nie mogli doczekać się dzisiejszej rywalizacji.
– Cieszymy się na ten mecz. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, jak przepracowaliśmy ten krótki okres między meczami z Radomiakiem a tym ze Sturmem. Nasi rywale to drużyna, która potrafi grać bardzo progresywnie, cały czas do przodu. Mocno bazuje na fazach przejściowych i ma w składzie dynamicznych zawodników, którzy dobrze czują ten element gry. W poprzednim sezonie w silnej grupie Ligi Europy Sturm zdobył osiem punktów, co sporo mówi o ich sile – mówił, nie kryjąc zachwytu Dawid Szwarga.
Sam początek spotkania był dość spokojny. Zarówno jedni, jak i drudzy nie zamierzali się zbytnio otwierać. W efekcie na pierwsze dobre okazje trzeba było chwilę poczekać, bowiem przez dobre 20 minut mogliśmy za to podziwiać głównie pokaz niedokładności obu drużyn.
Niemniej jednak w 24. minucie częstochowianie dali się zaskoczyć, co wykorzystał William Boving, który precyzyjnym strzałem z 15. metra otworzył wynik meczu. Raków nie miał już wyboru, musiał wreszcie ruszyć do przodu. Tymczasem to goście bardziej pracowali na podwyższenie rezultatu, aniżeli Raków na wyrównanie stanu gry. W 30. minucie groźny strzał zza pola karnego oddał niejaki Otar Kiteiszwili, który miał na tyle dużo miejsca, że spokojnie powinien był przymierzyć dużo lepiej.
Trzeba też wspomnieć o tym, że Austriacy cały czas grali dużo intensywniej, kiedy tracili piłkę, natychmiast doskakiwali. Raków zaś głównie przesuwał, zostawiając przy tym spore połacie wolnej przestrzeni. Czego akurat goście nie zwykli czynić. Natomiast w 35. minucie groźny, ale niecelny strzał oddał z niezłej sytuacji Sonny Kittel.
Na pochwałę w barwach Rakowa zasługiwał w pierwszych 45 minutach Srdjan Plavšić, który jako jeden z nielicznych, a być może nawet jedyny starał się odważniej wchodzić w pojedynki z piłką przy nodze. Problem w tym, że kiedy taki pojedynek wygrywał, nie było komu podać. A jeśli było, tylko do tyłu lub do boku, z czego nic konkretnego wynikać nie mogło.
Na samym początku drugiej odsłony bliski podwyższenia wyniku był Szymon Włodarczyk, który bardzo dobrze wyskoczył do piłki i oddal groźny strzał głową, ale powstrzymał go Vladan Kovačević. Chwilę później Polak wypracował niezłą okazję Kiteiszwiliemu, który także nie zdołał umieścić piłki w siatce.
Ale i Raków wreszcie zaczął coś działać z przodu. W efekcie Fran Tudor miał niemal stuprocentową okazję, jednak w ostatniej chwili nie trafił czysto w piłkę. Z drugiej strony goście cały czas byli bardzo groźni i raz za razem golkiper Rakowa musiał ratować swoich kolegów. Gdyby wicemistrz Austrii był skuteczniejszy, wynik byłby o wiele wyższy.
W doliczonym czasie gry zakotłowało się w polu karnym gości, ale mistrzowie Polski nie zdołali tego wykorzystać.
Raków Częstochowa – SK Sturm Graz 0:1 (0:1)
Gole: 24’ Boving
Raków: V. Kovačević – Rundić, A. Kovačević, Racovitan – Plavšić, Papanikolaou (86. Nowak), Kochergin (75. Lederman), Tudor – Cebula (59. Yeboah), Kittel (75. Berggren) – Piasecki (59. Crnac)
Sturm: Scherpen – Dante, Wuthrich, Affengruber, Gazibegović – Prass (89. Serrano, Stanković, Hierlander, Kiteiszwili (76. Teixeira) – Włodarczyk (76. Jatta), Boving (63. Sarkaria)