Nie udało się podbić terenu lidera z Częstochowy. Górnik po bezbarwnym spotkaniu uległ Rakowowi 0:2.
Podopieczni Bartoscha Gaula przyjechali pod Jasną Górę pełni nadziei na urwanie punktów obecnemu liderowi PKO BP Ekstraklasy. A choć ich ostatnia forma nie była najlepsza, nadzieję dawały statystyki. Otóż ostatnią porażkę na swoim terenie częstochowianie ponieśli przeciwko Górnikowi Zabrze.
Jakby tego było mało – zabrzanie nie przegrali z Rakowem czterech ostatnich ligowych starć. Dwukrotnie bowiem ostatnio albo wygrywali, albo dzielili się punktami. Jak się dzisiaj okazało, passa ta została przerwana.
Można się zastanawiać, jak ten mecz by się zakończył, gdyby tylko Lukas Podolski wykorzystał całkiem niezłą sytuację z początku spotkania. Niestety dla zabrzan mistrz świata z 2014 roku nie zdołał oddać celnego strzału. A że niewykorzystane sytuacje się mszczą, wiadomo nie od dzisiaj.
Podolski nie zdołał oddać celnego strzału, sztuka ta udała się niedługo później, bo już w 10. minucie Vladislavsowi Gutkovskisowi, który w zamieszaniu w polu karnym Górnika znalazł się tam, gdzie powinien i tym samym otworzył wynik spotkania. Od tej pory wiadomo było, że częstochowianie będą mogli grać swoje – z reguły mieli oni problemy, szczególnie na wiosnę, ze skutecznością i nierzadko otwarcie wyniku przychodziło im z trudem.
Niemniej jednak dzisiaj w pełni kontrolowali przebieg gry. Zabrzanie nie byli w stanie zdziałać nic konkretnego z przodu. Dopiero w drugiej połowie mieli bardzo dobrą okazję, ale, jak się okazało, i tak na spalonym – niemalże stuprocentowej szansy na zdobycie gola nie wykorzystał Mateusz Cholewiak. Jedną z lepszych sytuacji do wyrównania miał również Szymon Włodarczyk, który wszedł z ławki, ale i on nie potrafił tego uczynić.
Rakowianie nie potrafili udokumentować swojej przewagi kolejnymi trafieniami, dopiero w doliczonym czasie gry, a w zasadzie w ostatniej jego sekundzie, zdołali podwyższyć prowadzenie – dokonał tego Jean Carlos Silva.
Bartosch GaulGórnik ZabrzeLukas PodolskiPKO EkstraklasaSzymon Włodarczyk